Amerykańskie agendy rządowe od dłuższego czasu uważały oprogramowanie firmy Kaspersky za podejrzane. Firmie od dawna zarzuca się, że jej oprogramowanie antywirusowe może szpiegować użytkowników przekazując dane do Rosji. W ostatnich dniach zakazy stosowania oprogramowania Kaspersky Lab zostały skodyfikowane przez Senat USA, który przyjął poprawkę do budżetu wojskowego zakazującą federalnym urzędom wojskowym i cywilnym stosowania oprogramowania i korzystania z usług Kaspersky Lab. Ma to chronić dane federalnych urzędów przed szpiegami Kremla.

Nie dziwi fakt, że firmie Kaspersky Lab stanowisko władz USA i oskarżenia o szpiegostwo się nie podobają. Kiedy ktoś zajmuje się chronieniem swoich klientów przed zagrożeniami w sieci także takimi, jak kradzież danych, to taka „reklama” jest mu zdecydowanie nie na rękę. Szczególnie w sytuacji, w której nikt nigdy nie udowodnił, że Kaspersky Lab faktycznie szpieguje na rzecz Federacji Rosyjskiej, a całość oskarżeń budowana jest na fakcie, że Jewgienij Kaspersky, założyciel i szef firmy służył w radzieckim jeszcze wywiadzie.

- Kaspersky Lab jest rozczarowany poprawką przyjętą przez Senat – pisze firma w oświadczeniu cytowanym przez RT.com. Kaspersky twierdzi też w oświadczeniu, że założenia czynione na podstawie pochodzenia firmy wystawiają na wszystkich na dodatkowe ryzyko. Jewgienij Kaspersky jest też gotów zeznawać przed Kongresem 27 września, o ile zagwarantuje mu się przyspieszoną wizę.

Według Bloomberga, Kaspersky Lab od dłuższego czasu oferuje amerykańskim instytucjom możliwość kontroli kodu źródłowego swojego oprogramowania, by można było sprawdzić oskarżenia o przekazywanie danych do Rosji. Amerykanie nie skorzystali z oferty

Kaspersky Lab reklamuje się hasłem „Ratujemy świat od 20 lat”. Ma około 400 mln klientów na całym świecie.