Dobrze się stało, że widzowie Warszawskich Spotkań Teatralnych mają okazję obejrzeć triumfatora ostatniego Międzynarodowego Festiwalu Gombrowiczowskiego. Genialność tego spektaklu polega na jego klarowności, konsekwencji (to Anna Augustynowicz) i świetnym aktorstwie (tu zwłaszcza Grzegorz Falkowski). Augustynowicz, w przeciwieństwie do wielu reżyserów, nie odczytała tego utworu jako dramatu politycznego. Potraktowała go raczej jako znakomitą partyturę o sile teatru i wyobraźni, ale też odpowiedzialności za słowo, które stwarza określoną rzeczywistość.

Akcja opolsko-szczecińskiego spektaklu rozgrywa się na pustej scenie. Ascetyczna, jak zwykle u Marka Brauna, scenografia to długi stół, kilka krzeseł i taboretów oraz klęcznik-konfesjonał. Reszta dzieje się w wyobraźni widzów.

Dla Henryka ta opowieść jest rodzajem wyzwolenia, pokonania własnych fobii, dramatem osobistym, rozpisaniem na role wewnętrznych konfliktów, kompleksów, namiętności. Jego duszę rozdzierają sprzeczne pragnienia. Poczuciu niewiary i nihilizmu towarzyszy potrzeba świętości. Marzenie o erotycznej perwersji, a czasem wręcz wyuzdaniu – przeplata się z tęsknotą za idealną miłością i stworzeniem szczęśliwej rodziny. Niezłomność i bezkompromisowość idą w parze z potrzebą akceptacji i uznania. Henryk-reżyser pragnie zapanować nad własną wyobraźnią, pokonać jej bezsens i anarchię, „wziąć ją za mordę". Ten proces idzie w parze z prywatną rozprawą z Bogiem.

Henryk (Grzegorz Falkowski) staje się reżyserem własnego snu. Powołuje do życia postaci dramatu. Obserwatorem tego jest Władek (Jędrzej Wielecki), przyjaciel wierny i oddany. Na poczynania druha patrzy z fascynacją i zaufaniem. Komentarzami często sprowadza go na ziemię. Można też potraktować go jako jasną stronę duszy samego Henryka, uosobienie jego marzenia o wolności mające w sobie resztki czystości i niewinności. Ciemną stroną tej duszy, demonem, który burzy spokój, przywołuje niepewność, poczucie destrukcji i chaosu, jest oczywiście Pijak (Arkadiusz Buszko).

Falkowski jako Henryk stworzył wielką kreację, przez dwie godziny ma całkowite panowanie nad widzem, wiedzie z nim pasjonujący dialog o sile teatru, ale też sile wyobraźni, destrukcyjnej i kreacyjnej roli słowa.