Jest on zarówno autorem scenicznej adaptacji, oświetlenia, jak i reżyserem spektaklu. Osią dramatu jest urodzinowa uroczystość Jadwigi Krzyszowskiej, mieszkanki mieściny gdzieś w Polsce. Jakie prezenty dostanie od synów na swe 70-lecie? Najmłodszy Aleksy przywiezie książkę z Poznania. Ten, który z nią mieszka, kupi jej miejsce na cmentarzu.
Michał Kmiecik utrzymuje, że przede wszystkim interesuje go zderzenie dwóch, różnych światów istniejących w Polsce: – To jest przedstawienie o konfrontacji kulturowej między wielkomiejską inteligencją, posiadającą chłopskie korzenie, a klasą ludową, czyli tymi, którzy pozostali w domu rodzinnym. Z takimi podziałami i konfrontacjami w rodzinach mierzymy się jako społeczeństwo od jakiegoś czasu. W spektaklu wszystko dzieje się za urodzinowym stołem. Przy nim poznajemy spory psychologiczne, klasowe, światopoglądowe, religijne, polityczne i moralne, które drążą polskie rodziny.
Głównym bohaterem i narratorem jest Aleksander Krzyszowski, inteligent przed 30-tką, o nieskrępowanym światopoglądzie, kurator w galerii sztuki współczesnej i w dodatku homoseksualista. – Przez okres studiów i pracy zawodowej zapomniał o środowisku, z którego się wywodzi i bardzo się z niego wyobcował – mówi Michał Kmiecik – i zszokowany jest tym, co tam zastaje. Całość życia została opanowana przez brata, drobnego przedsiębiorcę, jego żonę, katechetkę, faszyzujących bratanków i dalszych, bigoteryjnych krewnych. Siostra, filmoznawczyni z Warszawy i jej konkubent akceptują ten świat. Aleksander gardzi wszystkimi i chce dowieść, że pokrewieństwo to umowna kategoria, a rodzina może się stać obcą sobie grupą ludzi.
Dom Krzyszowskich to zatem Polska 2017 – nieakceptująca „obcych” ani nikogo, kto wychodzi poza ustalony schemat lub stereotyp. Piotr Morawski – dramaturg przedstawienia – zaznacza jednak, że autorzy nie identyfikują się z żadną postawą prezentowaną w spektaklu i nie dają „jedynie słusznych” odpowiedzi na pytania, jakie w nim się pojawiają.
– Nie chodzi nam o to, by pozostać na poziomie obyczajowym – mówi Morawski. – Konflikty, które te urodziny ujawniają, maskują inne, poważniejsze problemy. Dotyczą one całego, naszego społeczeństwa. Mamy tu do czynienia z elitą intelektualną, która wracając do swych źródeł, nie ma zamiaru utrzymywać ciągłości, z miejsca zakłada, że ma wyłącznie słuszność, a ci z drugiej strony, to potwory – katolicki fundamentalizm i chłopcy z ONR-u. Odrzuca więc wszelki dialog z tymi, którzy zostali w rodzinnych gniazdach. A przecież należy rozmawiać. Na poziomie rodziny jest to najprostsze, najbardziej naturalne.