Pośrodku wystawy głośna muzyka dobiega z otwartego bagażnika żółtego golfa (jaki mógłby stać wprost na plaży podczas plenerowej imprezy). Konkuruje z nią podkład muzyczny do czarno-białego teledysku Wilhelma Sasnala, który artysta nakręcił kamerą 8 mm podczas studenckiej podróży z kolegami do Hamburga, stolicy techno.
Karol Suka, jeden z pionierów rave w Warszawie (który najchętniej prezentował swe prace nie w galeriach, ale właśnie na imprezach, m.in. Trans and Terror Festival w Fabryce Norblina), jest autorem koszulki z lat 90. z napisem „Schizofrenia", złożonym z liter logo Solidarności. Jak widać, wielki mit już wówczas zaczął się kruszyć.
Prześmiewczo społeczno-polityczny kontekst miała też wirtualna kandydatka na prezydenta Wiktoria Cukt, stworzona w 1999/2000 roku przez młodych gdańskich artystów z bardzo aktywnej grupy CUKT. Jej wirtualny wizerunek wykreowali za pomocą programu komputerowego, tzw. Obywatelskiego Software'u Wyborczego, a główne hasło kandydatki brzmiało: „Politycy są zbędni". Dodajmy, że grupa CUKT (z liderem Piotrem Wyrzykowskim) swą nazwę tłumaczyła jako skrót od Centralnego Urzędu Kultury Technicznej.
Kultura rave lat 90. była manifestacją potransformacyjnego optymizmu. Młodzi zamiast dyskusji o komunizmie i postkomunizmie woleli klubową ekspresję muzyki techno i tańca. Preferowali kult ciała, seksu i przyjemności. Z drugiej strony mieli nadzieję na technologiczne i cywilizacyjne przyspieszenie wraz z rozwojem komputeryzacji. A jeśli nowa rzeczywistość nie spełniała wyobrażeń, mogli też tłumić swe lęki w rytmie elektronicznej muzyki. Z kultury rave czerpali też chętnie awangardowi artyści innych generacji pragnący odświeżyć swą sztukę, jak np. Józef Robakowski.
Dwie formacje
Takie są sugestie kuratorów wystawy, podkreślających jeszcze, że istniała znaczna różnica między optymizmem undergroundowej kultury rave a poważną tonacją sztuki krytycznej, dominującej w latach 90. w galeriach. Widoczna szczególnie w odniesieniu do ciała, które ta druga formacja postrzegała jako źródło walki (cierpień, chorób, przemocy, opresji społecznych i politycznych).
Generalnie najwyraźniej kuratorom chodzi nie tyle o spory artystyczne w latach 90., ile o poszerzenie sceny sztuki tamtego czasu. Obserwowałam zawodowo sztukę lat 90. z bliska. Mogę odpowiedzialnie powiedzieć, że w mainstreamie jej obraz wyglądał inaczej. Twierdzę, że po transformacji to właśnie oficjalne galerie stały się miejscem erupcji nowych, niezwykle ciekawych zjawisk i nazwisk w sztuce. Sztuka klubowa była wówczas niszą. A rewolta dokonywała się w galeriach, bo po prostu niemal po dekadzie działania w drugim obiegu artyści i kuratorzy chcieli z wolności czerpać pełną garścią i zaistnieć publicznie. Najlepszy zresztą dowód, że to w galeriach pojawili się wtedy m.in. Marek Kijewski i Małgorzata Malinowska, Robert Rumas, Wilhelm Sasnal, Jarosław Fliciński, grupa CUKT, Paweł Althamer, Rafał Bujnowski i inni