Korespondencja z Paryża
We współczesnym świecie dosyć trudno jest wyobrazić sobie autentyczne przyjaźnie międzypokoleniowe pomiędzy bardzo znanymi artystami. Dużo częściej polega to na pielęgnowaniu wspólnych interesów. Niemniej, gdyby wierzyć organizatorom wystawy w paryskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej usytuowanym w lewym skrzydle Palais de Tokyo, jeszcze niecałe sto lat temu, więzi takie były na porządku dziennym.
Spośród trójki zaprezentowanych artystów najstarszy był André Derain, a najmłodszy Balthus. Kiedy ten ostatni przyszedł na świat, Derain miał za sobą udział w Salonie Jesiennym 1905 roku, podczas którego grupa młodych malarzy związanych z Matissem wzbudziła skandal pokazując obrazy namalowane w intensywnych żywych kolorach. Epizod ten spowodował, że malarz kwalifikowany jest jako fowista i mało kto pamięta o jego późniejszym okresie, kiedy Derain powrócił do malarstwa zdecydowanie bardziej klasycznego niż krzykliwe obrazy w kolorach tęczy. Jest to zaskakujące zważywszy, że począwszy od 1914 roku, malarz poświęcił prawie czterdzieści lat na malowanie scen rodzajowych i portretów w manierze zbliżonej do realistycznego malarstwa Balthusa. Ten "brak pamięci" wynika zapewne z pozycji ówczesnej awangardy, która definitywnie odmawiała prawa do klasycznej twórczości wszystkim utalentowanym artystom, kultywując przekonanie, że sztuka tradycyjna zarezerwowana jest dla nieudaczników.
Z tego punktu widzenia Balthus był malarzem wyjątkowo źle postrzeganym i skrajnie niedocenianym. Jego fascynacja malarstwem Renesansu, a zwłaszcza przepięknymi freskami Piero della Francesca w Arezzo nie mogła trafić na podatny grunt w epoce, która nakazywała artystom podważać zastany porządek i burzyć istniejące normy estetyczne. Kiedy André Breton tworzył manifest surrealizmu, Mondrian kłócił się z Van Dongenem o sposób w jaki należy tworzyć obraz neoplastyczny, a na wschodzie Europy kwitł konstruktywizm, Balthus chodził do Luwru kopiować obrazy Nicolasa Poussina, wybitnego siedemnastowiecznego malarza francuskiego. W takim kontekście nawet fakt, że jego słynny obraz "Ulica" (1933, kolekcja MoMA) budził wielkie zainteresowanie marszandów i robił ogromne wrażenie na krytykach sztuki nie mógł nic zmienić. Balthus był artystą umykającym wszelkim znanym normom, pracującym z dala od obowiązujących tendencji. Może to się wydawać wyjątkowo zaskakujące, zważywszy, że obydwaj bracia Klossowscy: zarówno urodzony w 1905 roku Pierre, jak i młodszy o trzy lata Balthus wychowani byli w otwartym na wszelkie nowinki artystyczne domu pod okiem ich matki Baladine oraz kuratelą Rainera Marie Rilkego, jej przyjaciela i wieloletniego osobistego sekretarza Augusta Rodina.
Mówiąc o Balthusie, trudno jest pominąć historię jego romantycznej miłości do Antoinette de Watteville, w której zakochał się jako dwudziestoletni młodzieniec. Aby ją poślubić malarz musiał doczekać momentu kiedy wybranka jego serca stanie się pełnoletnia. Skądinąd zachowała się z tego okresu przepiękna korespondencja. Para ostatecznie rozstała się, niemniej do końca życia pociągały Balthusa kobiety o delikatnej dziewczęcej urodzie i wiotkiej figurze, co prowokowało niekiedy duże nieporozumienia w ocenie moralnej artysty.