Ai Weiwei walczy o wygnanych

Chińczyk Ai Weiwei walczy o sprawiedliwość i prawdę. I każda jego wystawa wzbudza zainteresowanie świata.

Aktualizacja: 29.05.2018 21:07 Publikacja: 29.05.2018 17:45

Foto: Fotorzepa, Hubert Salik

Hubert Salik z Ad–Dauhy

Ściany szczelnie zaklejone fotografiami. Jest ich ponad 17 tysięcy. Na każdej Ai Weiwei, chiński artysta i dysydent, w towarzystwie ludzi o różnym odcieniu skóry. To imigranci, których artysta spotykał przez kilka lat, podróżując zwłaszcza po Europie. Na podłodze wydruki wiadomości z całego świata. Głównie anglo– lub niemieckojęzyczne depesze Agencji Reutera, AFP, DPA. Opisują zarówno tragedie –  podróże przez morze, cierpienie, ofiary, ksenofobiczne zamieszki, jak i chłodne, wykalkulowane urzędnicze decyzje o przesiedleniach, kwotach uchodźczych czy po prostu statystyki.

Na środku pomieszczenia ok. 2 tys. części garderoby – rozwieszonych schludnie na wieszakach wypranych ubrań i ustawionych jeden obok drugiego butów. Wiele nie do pary.

Słynny Ai Weiwei, który musiał opuścić ojczyste Chiny, bo walczył o prawdę, teraz tak walczy o sprawiedliwość dla uciśnionych. Części garderoby zebrał ze współpracownikami w jednym ze spacyfikowanych, dzikich obozów, skąd siłą wyrzucono uchodźców. Na ścianie ekran. Na nim film z pacyfikacji. Krzyki, gaz, krew, przerażenie rodzin zmuszonych do opuszczenia swoich namiotów.

Instalację „Pralnia" uzupełnia słup z chińskiej porcelany, na którym namalowano historię imigrantów. Przemoc i głód w kraju, skąd przybyli, przeprawę przez morze i w końcu niezbyt ciepłe przywitanie na Starym Kontynencie. Obok rzeźba „Opona": trzy koła ratunkowe, dętki z marmuru. Hołd dla tych, którzy poszli na dno. Dzieło Ai Weiweia po raz pierwszy pokazano pod koniec 2016 r. w Nowym Jorku. Odtąd podróżuje po świecie. Drugim przystankiem jest katarska Ad-Dauha. W czerwcu pojedzie dalej.

Los uchodźców

W 2016 r. Europę zalała fala imigrantów. Płynęli łodziami, przedzierali się pod osłoną nocy przez grecką granice, ryzykowali życie, by dostać się do lepszego świata. Na Stary Kontynent dotarło ich ponad ćwierć miliona. Ilu zostało oszukanych przez nieuczciwych przemytników, trafiło do północnoafrykańskich obozów pracy, przypłaciło marzenia życiem – nie da się ustalić.

W maju ok. 8,5 tys. z nich koczowało w prowizorycznym, dzikim obozie niedaleko greckiej wioski Idomeni, liczącej raptem 150 mieszkańców. Liczyli, że uda się im przejść przez granicę z Macedonią i pójść na północ Europy.

O poranku 24 maja grecka policja wkroczyła na teren obozu, by go zlikwidować. Gdy imigranci zaczęli stawiać opór, funkcjonariusze użyli gumowych pocisków, pojawił się gaz.

Są dwie wersje tej historii. Według pierwszej uchodźców było o kilka tysięcy więcej, zaatakowani zostali znienacka o brzasku, po czym bez żadnego powodu użyto przeciwko nim broni. Druga, oficjalna, mówi o tym, że greckie władze od tygodni starały się przekonać imigrantów, by przenieśli się do stworzonych dla nich obozów, gdzie mieliby dostęp do bieżącej wody, prądu, kanalizacji. Oni jednak woleli pozostać tam, gdzie byli, z nadzieją, że pod osłoną nocy przedostaną się na drogę do lepszego świata.

Pierwsza wersja to opowieść Ai Weiweia. Historia przemocy, braku nadziei, zawiedzionych marzeń i cierpienia. Z bardzo jasnym określeniem, kto jest dobry, a kto zły. Kogo uwzniośla cierpienia, a kto jest pozbawionym empatii trybikiem w biurokratycznej maszynie, tykającym zgodnie z wytycznymi brukselskich urzędników. Ale nie można zapomnieć o tej drugiej stronie. Tym bardziej że ta dla artysty zdaje się ona nie istnieć. Czy jednak to zestawienie z nazbyt jasnymi rolami oprawców i prześladowców nie jest zbyt proste? Nie jest intelektualnym nadużyciem?

Bojownik o sprawiedliwość

Nic dziwnego, że wielu krytyków wprost zadaje pytanie, czy Ai Weiwei nie jest bardziej aktywistą niż artystą. „Pralnia" nie pozostawia zbyt wiele pola do interpretacji. Jest przekazem nie tyle bardzo jasnym, ile wręcz oczywistym. Cała część symboliczna, zebrana przez artystę i jego współpracowników, odzież i buty imigrantów wysiedlonych z Idomeni, działa jak emocjonalny wzmacniacz treści jasno wyłożonej na ścianach i podłodze pomieszczenia. Tak jakby wyrzeźbionego w kamieniu przodownika pracy sprzed Pałacu Kultury i Nauki ubrać jeszcze w czapkę czerwonoarmisty, żeby wszystko było jasne, jeśli jeszcze nie jest.

„Pralnia" i towarzyszące jej rzeźby to niejedyne projekty Ai Weiweia poświęcone uchodźcom. W ubiegłym roku w Pradze można było obejrzeć jego monumentalne „Prawo Podróży", 70-metrową łódź wypełnioną 258 pozbawionymi twarzy postaciami. Teraz trafiła do Sydney i wystawiana jest w muzeum na wyspie Cockatoo.

W jednym z nowojorskich parków, niedaleko Piątej Alei, jednej z droższych ulic tego miasta, stanęła w ubiegłym roku pozłacana, owalna klatka. Dzieło o prowokującej nazwie „Dobre ogrodzenia czynią dobrych sąsiadów". To tu, w Nowym Jorku, Ai Weiwei spędził prawie dziesięć lat życia, studiując w Arts Students League i nawiązując przyjaźń z Allenem Ginsbergiem, poetą pokolenia bitników i dzieci kwiatów.

„Pralnia" nie jest więc dziełem odosobnionym. Chiński artysta uznał pokazywanie losu uciśnionych i odrzuconych za życiową misję. Może dlatego, że sam wychował się w obozie pracy, gdzie zesłano jego ojca z rodziną.

– Czemu mam być zaszufladkowany? Nie jestem sprzedawcą samochodów. Nic nie zastąpi wolności i to jest wyzwanie. I jestem na nie gotowy – mówił Ai Weiwei w wywiadzie we wrześniu 2015 roku, zaraz po wyrzuceniu go z Chin.

W swoim kraju zresztą nie tylko tworzył, ale i walczył o sprawiedliwość, dokumentując skutki trzęsienia ziemi w Syczuanie i zbierając ponad 5 tys. nazwisk zaginionych, o których państwo nawet się nie zająknęło.

Bity, szykowany i aresztowany Ai Weiwei zmuszony został w końcu do opuszczenia rodzinnego kraju. Mimo to nie zamierza się poddać. Bo dla niego sztuka to ciągła walka.

Hubert Salik z Ad–Dauhy

Ściany szczelnie zaklejone fotografiami. Jest ich ponad 17 tysięcy. Na każdej Ai Weiwei, chiński artysta i dysydent, w towarzystwie ludzi o różnym odcieniu skóry. To imigranci, których artysta spotykał przez kilka lat, podróżując zwłaszcza po Europie. Na podłodze wydruki wiadomości z całego świata. Głównie anglo– lub niemieckojęzyczne depesze Agencji Reutera, AFP, DPA. Opisują zarówno tragedie –  podróże przez morze, cierpienie, ofiary, ksenofobiczne zamieszki, jak i chłodne, wykalkulowane urzędnicze decyzje o przesiedleniach, kwotach uchodźczych czy po prostu statystyki.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl
Rzeźba
Trzy skradzione XVI-wieczne alabastrowe rzeźby powróciły do kościoła św. Marii Magdaleny we Wrocławiu
Rzeźba
Nagroda Europa Nostra 2023 za konserwację Ołtarza Wita Stwosza
Rzeźba
Tony Cragg, światowy wizjoner rzeźby, na dwóch wystawach w Polsce