Rz: Rozmawiamy w Warszawie niemal rok po przejęciu władzy przez PiS. Pojawiły się wtedy obawy wśród przedsiębiorców zachodnich. Czy ich nastawienie się już poprawiło?
Jérôme Chartier: Przed każdymi wyborami dominuje pewna nerwowość. Spore zaniepokojenie – szczególnie we wspólnocie francuskich przemysłowców w Polsce – wywołał swoim stanowiskiem w niektórych sprawach Jarosław Kaczyński. Rok temu, przy okazji Spotkań Warszawskich, rozmawiałem z wieloma polskimi przedsiębiorcami, którzy obawiali się, że Polska przestanie być jednym z wiodących krajów Unii Europejskiej. Dziś widać, że Jarosław Kaczyński zrobił wiele, aby zatrzymać inwestorów, którzy już są w Polsce, i skłonić innych, aby otworzyli tu biznes. Dlatego wracam do Polski jako kraju, który jest gotowy kontynuować rozwój.
A może Francja czegoś się nauczy od Polski? Wiosną przyszłego roku odbędą się w pana kraju wybory, w których – według sondaży – na zwycięstwo przynajmniej w pierwszej turze może liczyć Front Narodowy. Czy nie warto wziąć przykładu z Kaczyńskiego i wczuć się w nastroje wyborców, którzy są zagubieni w dobie globalizacji, szukają nowej tożsamości, ochrony socjalnej...
Francja ma dziś zupełnie inne problemy niż Polska. Jeszcze do niedawna obawy Francuzów były typowe dla rozwiniętego państwa, jednej z największych gospodarek świata, która choć powoli, ale się rozwija. Jednak w cieniu zagrożenia atakami terrorystycznymi społeczeństwo oczekuje przede wszystkim bezpieczeństwa. To drugi – po bezrobociu – największy problem trapiący Francuzów. Dlatego kandydaci na prezydenta usztywniają program walki z terroryzmem, postulują ograniczenie ruchów migracyjnych oraz zaostrzenie walki z tzw. Państwem Islamskim. To dotyczy i lewicy, i prawicy – propozycje, które do tej pory były uważane za populistyczne, trafiają do wszystkich Francuzów. Jeśli chodzi o gospodarkę, populiści są za wyjściem ze strefy euro, zamknięciem granic i innymi, podobnymi niedorzecznościami. Ale rząd uważa pozostanie w unii walutowej za konieczne – to prawdziwa ochrona oraz szansa na podbicie rynków międzynarodowych. I, rzecz jasna, chce utrzymać otwarte granice.
Wspomina pan o problemach z imigracją, o zagrożeniu terrorystycznym. Ale Jarosław Kaczyński mówił jasno, że Polska nie chce uchodźców. I nasz kraj nie przyjął ani jednego. Czy francuscy politycy nie popełnili błędu, pozwalając, by to wyłącznie Marine Le Pen zajmowała się problemami, które są dziś ważne dla ludzi?