Donald Trump przemawiał w ONZ

Ameryka nie chce już narzucać innym swojego stylu życia – to przełomowa zapowiedź prezydenta w ONZ.

Aktualizacja: 20.09.2017 08:25 Publikacja: 19.09.2017 19:00

Stawiam na pierwszym miejscu Amerykę, ale wy też możecie, a nawet powinniście, stawiać na pierwszym

Stawiam na pierwszym miejscu Amerykę, ale wy też możecie, a nawet powinniście, stawiać na pierwszym miejscu własne państwa – powiedział Donald Trump przywódcom 170 krajów świata

Foto: AFP

Donald Trump już dwukrotnie wygłaszał przemówienia o polityce zagranicznej, najpierw w Rijadzie, potem w Warszawie. Ale w Nowym Jorku po raz pierwszy przedstawił całościową wizję stosunków międzynarodowych.

Jej podstawą ma być państwo narodowe, które zdaniem miliardera „najpełniej pozwala się rozwinąć człowiekowi".

– Dla mnie Ameryka musi być na pierwszym miejscu, ale wy też możecie, a nawet powinniście, stawiać na pierwszym miejscu interesy własnych państw – powiedział Trump zebranym na sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ przedstawicielom 170 krajów świata.

Jego zdaniem dotychczasowy system oparty na uniwersalnych zasadach się nie sprawdził, bo doprowadził do rozbudowy biurokratycznych instytucji i niekorzystnych dla Ameryki umów handlowych, zaś niektóre państwa bezkarnie łamały wspólnie uzgodnione reguły. Z tego też powodu pauperyzacji uległa amerykańska klasa średnia, podstawa potęgi kraju.

W nowym układzie suwerenne państwa będą miały wolną rękę w forsowaniu swoich interesów, ale pod dwoma warunkami: że nie będą niszczyły własnych społeczeństw i będą respektowały prawa innych krajów.

To układ, który może tylko ucieszyć autorytarne reżimy w Pekinie i Moskwie: w przemówieniu w ONZ Trump tylko krótko napomknął o okupacji Krymu i próbach przejęcia przez Chiny kontroli nad Morzem Południowochińskim, jednym z najważniejszych akwenów handlowych świata.

– Od dziesięcioleci polityka Stanów Zjednoczonych wobec Rosji była oparta na promowaniu takich wartości, jak demokracja, prawa człowieka, rządy prawa. Jeśli z tego teraz zrezygnujemy, zrobimy wielki prezent Władimirowi Putinowi, bo stawiamy jego racje i nasze na równym poziomie – ostrzega w rozmowie z „Rzeczpospolitą" Andrew S. Weiss, wiceprezes Fundacji Carnegie w Waszyngtonie.

Jednak Trump potrzebuje wsparcia Rosji i Chin, aby uporać się z „niewielką mniejszością" państw, które jego zdaniem gwałcą obowiązujące reguły, stanowią zagrożenie dla przetrwania dzisiejszego świata. W pierwszej kolejności chodzi o reżim Kim Dzong Una. Trump ostrzegł, że jeśli Ameryka zostanie przyparta do muru, „całkowicie zniszczy Koreę Północną".

– Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie – powiedział prezydent, ale zaraz potem ostrzegł kraje, które wciąż handlują, wspierają finansowo a nawet dostarczają broń „bandzie przestępców" rządzących w Pjongjangu. Przesłanie jest jasne: albo Rosjanie i Chińczycy przyłączą się do całkowitej blokady reżimu Kim Dzong Una, albo dojdzie w Azji Wschodniej do konfliktu o trudnych do przewidzenia skutkach.

Drugim fundamentalnym wrogiem Ameryki jest Iran. Trump nazwał zawartą w 2015 r. umowę o wstrzymaniu irańskiego programu atomowego „żenadą" dla Stanów Zjednoczonych. Ale niekoniecznie dlatego, że nie pozwala na wystarczającą kontrolę zakazu wzbogacania uranu, tylko raczej dlatego, że daje wolną rękę Teheranowi w destabilizowaniu Bliskiego Wschodu, od Syrii po Jemen.

– Trudno nie uznać, że jest w tym sporo racji – przyznaje „Rzeczpospolitej" Nadim Shehadi, wykładowca Fletchers School of Diplomacy, najstarszej w USA uczelni zajmującej się stosunkami międzynarodowymi. Zwraca jednak uwagę, że w ostatnich ośmiu miesiącach Trump mógł zerwać umowę z Iranem, a jednak tego nie zrobił.

Można zrozumieć, dlaczego, słuchając wywiadu, jakiego irański prezydent Hasan Rouhani udzielił w Nowym Jorku CNN. Powiedział w nim, że likwidacja umowy z Iranem natychmiast pozbawiłaby Kim Dzong Una jakiejkolwiek motywacji do zawierania porozumień z obecnym prezydentem USA, skoro jego następca mógłby takie zobowiązanie przekreślić. Ale rozumowanie Rouhaniego można też odwrócić: jeśli Waszyngton wycofa się z umowy z Teheranem, Iran pójdzie w ślady Korei Północnej i zacznie wdrażać forsowny plan zbrojeń atomowych.

W świecie Trumpa, gdzie suwerenne narody mogą zasadniczo rozwijać się, jak chcą, są jednak wyjątki. Prezydent zapowiedział, że nałoży sankcje na władze Kuby i Wenezueli za duszenie demokracji, rujnowanie gospodarki. W Ameryce Łacińskiej to z pewnością zostanie uznane za powrót do koncepcji „tylnego podwórka" („patio trasero"), traktowania na gorszych zasadach słabszego regionu sąsiadującego z USA.

Gdy kilkanaście minut po dziesiątej rano czasu nowojorskiego Trump wchodził na mównicę, siejący spustoszenie huragan Maria zbliżał się do wybrzeży Puerto Rico. To będzie pierwszy test dla doktryny, którą miliarder nazywa „uzasadnionym realizmem". Bo zdaniem naukowców bez powstrzymania ocieplenia klimatu Ziemi takie kataklizmy będą coraz częstsze i groźniejsze. W ONZ Trump ani słowem nie wspomniał jednak o możliwości powrotu USA do porozumienia paryskiego o powstrzymaniu emisji dwutlenku węgla. Jak inaczej zamierza powstrzymać kataklizm, który niszczy wyspiarskie narody Karaibów, na razie prezydent nie powiedział. ©?

Donald Trump już dwukrotnie wygłaszał przemówienia o polityce zagranicznej, najpierw w Rijadzie, potem w Warszawie. Ale w Nowym Jorku po raz pierwszy przedstawił całościową wizję stosunków międzynarodowych.

Jej podstawą ma być państwo narodowe, które zdaniem miliardera „najpełniej pozwala się rozwinąć człowiekowi".

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 764
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 763
Świat
Pobór do wojska wraca do Europy. Ochotników jest zbyt mało, by zatrzymać Rosję
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 762
Świat
Ekstradycja Juliana Assange'a do USA. Decyzja się opóźnia