Zapad, czyli jak przestraszyć świat

Rosyjscy i białoruscy żołnierze odpierają właśnie atak dywersantów. W rzeczywistości to pokaz rosyjskiej gry pozorów, tzw. maskirowki.

Aktualizacja: 15.09.2017 08:04 Publikacja: 14.09.2017 19:14

Zapad, czyli jak przestraszyć świat

Foto: AFP

I choć nazwy państw, z których mieli się wedrzeć separatyści na teren Białorusi, to Wiesbaria i Lubenia, nie ma wątpliwości, że fikcyjnie zaatakowali oni to państwo z terytorium Litwy oraz Polski. Oficjalnie w manewrach tych bierze udział 12,7 tys. żołnierzy. Ćwiczenia te nie są zatem największe ani tym bardziej organizowane z największym rozmachem.

Dlaczego zatem Szwecja stawia na nogi swoje wojska (rozpoczęły się ćwiczenia Aurora) a Sojusz Północnoatlantycki kieruje wszystkie urządzenia wywiadu elektronicznego, monitorujące przestrzeń powietrzną i morską, a także systemy satelitarne właśnie na ten skrawek Europy. Jestem przekonany, że też nie przez przypadek akurat teraz wojska amerykańskie przerzucają do Polski wojska pancerne (przez port w Gdańsku, który dotychczas nie był testowany w taki sposób).

Po pierwsze dlatego, że Rosjanie i Białorusini celowo podają taką, a nie inną liczbę ćwiczących żołnierzy. Chodzi o to, aby nikt niepowołany nie mógł się dokładnie przyjrzeć, w jaki sposób ćwiczą rosyjsko-białoruskie armie. Z Polski oficjalnie obserwuje je na miejscu tylko dwóch oficerów. To zaś powoduje spekulacje o rzeczywistym udziale rosyjskich żołnierzy w tych testach. Niektórzy analitycy mówią nawet, że w Rosji ćwiczy teraz około stu tysięcy wojskowych.

Po drugie, bo ćwiczeniom wojskowym towarzyszy potężny test odporności państwa. W tym samym czasie urzędnicy, a także inne służby mundurowe ćwiczą reakcję na sytuacje kryzysowe. Najpewniej nie bez powodu w ostatnich dniach w Rosji miało miejsce kilkadziesiąt alarmów bombowych, których efektem była ewakuacja ludności cywilnej. Można odnieść wrażenie, że Rosja – przy okazji manewrów wojskowych – organizuje test przygotowujący społeczeństwo do wojny totalnej.

Jaka jest rzeczywista skala prowadzonych na wschodzie działań, i tak nie będziemy wiedzieli. Rosjanie pokażą tylko to, co będą chcieli, bo od lat uchodzą za mniej lub bardziej prawdziwego mistrza maskirowki (kamuflażu). Najpewniej w telewizji jednak zobaczymy sunącą po wodzie flotę, lecące samoloty i przykurzone czołgi. Warto jednak obserwować czy jednocześnie Rosja wzmacnia swoje siły w Donbasie.

Niewątpliwie Rosja, przy pomocy Białorusi, już osiągnęła swój cel. Udało jej się przestraszyć społeczeństwa wielu krajów Europy Wschodniej i Północnej obawiających się agresji. Rosja wyrosła w oczach wielu z nich jako mocarstwo, które jest w stanie zastraszyć każdego. W ten sposób od wielu miesięcy próbuje wygrywać walkę o umysły. I to jest prawdziwa wojna, jaką prowadzi.

Rzeczywistość rozmija się tymczasem z obrazem kreowanym głównie przez prorosyjskie media. Prawdą jest, że od kilku lat Rosja wzmacnia swój potencjał bojowy, wydaje coraz więcej pieniędzy na siły zbrojne i tworzy nowe jednostki. Jednak dzisiaj to nie jest jeszcze państwo zdolne do prowadzenia wojny z kilkoma krajami europejskimi, nie mówiąc o starciu z sojuszem północnoatlantyckim. Chociaż Rosja ma imponujący arsenał jądrowy, jednocześnie ma pięciokrotnie mniej żołnierzy niż cały sojusz oraz sześciokrotnie mniej samolotów.

Nie można zapominać, że efektem działań prowadzonych od 2014 roku, czyli od momentu rozpoczęcia okupacji Krymu i wsparcia dla rosyjskich separatystów w Donbasie jest stopniowe wzmacnianie wschodniej flanki NATO. Dzisiaj w Polsce i krajach bałtyckich sojuszu stacjonują bataliony wielonarodowe, w Polsce dodatkowo amerykańska brygada pancerna, a także flota powietrzna USA. Polska wydaje coraz większe środki na zbrojenia, planuje też podwojenie liczby żołnierzy. Z deklaracji prezentowanych przez czołowych polityków Zachodu wynika, że NATO jest gotowe bronić swoich sojuszników.

Manewry te mają większe znaczenie dla polityki wewnętrznej prowadzonej przez Władimira Putina. Chce on powiedzieć obywatelom: popatrzcie, nasza pozycja jest niemal taka sama jak za Związku Sowieckiego, z nami wszyscy się liczą. Chce też udowodnić im, że Zachód stanowi dla Rosji realne zagrożenie, dlatego on powinien zostać przy władzy.

Z ćwiczeń Zapad korzyści mogą także wyciągnąć polskie służby i wojsko. Rosja, organizując takie ćwiczenia, odsłania strategiczne cele, scenariusze działań ofensywnych. Można obserwować jej działania związane z dezinformacją, a także w cyberprzestrzeni. Jestem pewien, że specjaliści wywiadu elektronicznego mają pełne ręce roboty, analizować działania Rosji będą też przez najbliższych kilka miesięcy.

I choć nazwy państw, z których mieli się wedrzeć separatyści na teren Białorusi, to Wiesbaria i Lubenia, nie ma wątpliwości, że fikcyjnie zaatakowali oni to państwo z terytorium Litwy oraz Polski. Oficjalnie w manewrach tych bierze udział 12,7 tys. żołnierzy. Ćwiczenia te nie są zatem największe ani tym bardziej organizowane z największym rozmachem.

Dlaczego zatem Szwecja stawia na nogi swoje wojska (rozpoczęły się ćwiczenia Aurora) a Sojusz Północnoatlantycki kieruje wszystkie urządzenia wywiadu elektronicznego, monitorujące przestrzeń powietrzną i morską, a także systemy satelitarne właśnie na ten skrawek Europy. Jestem przekonany, że też nie przez przypadek akurat teraz wojska amerykańskie przerzucają do Polski wojska pancerne (przez port w Gdańsku, który dotychczas nie był testowany w taki sposób).

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 764
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 763
Świat
Pobór do wojska wraca do Europy. Ochotników jest zbyt mało, by zatrzymać Rosję
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 762
Świat
Ekstradycja Juliana Assange'a do USA. Decyzja się opóźnia