Białoruś: protest przeciw próbom likwidacji nauczania po polsku

Związek Polaków pod wodzą Andżeliki Borys protestuje przeciw próbom likwidacji nauczania po polsku.

Aktualizacja: 22.03.2017 21:48 Publikacja: 21.03.2017 18:46

Białoruś: protest przeciw próbom likwidacji nauczania po polsku

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Na Białorusi mieszka kilkaset tysięcy Polaków, ale działają jedynie dwie polskie szkoły, w Grodnie i Wołkowysku, które zostały wybudowane na koszt państwa polskiego. Ale nawet one są dzisiaj zagrożone likwidacją.

Chodzi o zmiany, które Ministerstwo Edukacji Białorusi zamierza wprowadzić do ustawy dotyczącej działalności naukowej i oświaty. Proponuje m.in., by w szkołach mniejszości narodowych przedmioty: człowiek i społeczeństwo, historia Białorusi, historia światowa, wiedza o społeczeństwie oraz geografia, były wykładane w jednym z dwóch języków państwowych. Na dodatek „na prośbę uczniów" lista przedmiotów „wykładanych w języku państwowym" ma być poszerzana.

Chodzi raczej o język rosyjski, który dominuje na Białorusi na wszystkich szczeblach życia codziennego.

Apel do Łukaszenki

– To de facto oznacza likwidację polskich szkół. Zostałyby zrusyfikowane, a w języku ojczystym pozostanie tam jedynie język polski i literatura – mówi „Rzeczpospolitej" Andżelika Borys, szefowa nieuznawanego przez władze w Mińsku Związku Polaków na Białorusi (ZPB). We wtorek organizacja w obronie polskich szkół rozpoczęła protest i zbiórkę podpisów.

Robi to już nie po raz pierwszy, gdyż swoje plany Ministerstwo Edukacji Białorusi ogłosiło jeszcze w 2014 roku. Wtedy ZPB przekazał resortowi podpisany przez ponad 1200 osób apel. Sprawa ucichła, ale ministerstwo z pomysłu się nie wycofało. Projekt nowelizacji ustawy niebawem ma zostać przekazany do parlamentu. Tym razem obrońców polskich szkół może być jeszcze więcej, a ich podpisy mają trafić na biurko prezydenta Łukaszenki, który niedawno gościł u siebie wysokiej rangi polskich polityków i mówił o wspólnej historii i przyjaźni.

– Widzimy, że władze Białorusi chętnie mówią o handlu, robieniu interesów z Polską, ale nie o kwestiach mniejszości narodowych i problemach mieszkających tu Polaków – mówi Borys. Ale to niejedyny problem, z jakim zmaga jej organizacja, która od 12 lat działa nielegalnie. Po grudniowych wyborach zarządu ZPB były prezes Mieczysław Jaśkiewicz nie zrezygnował z kierownictwa w spółce Kresowia, która stanowi główne zaplecze gospodarcze związku. – Straciliśmy mienie organizacji. Wiele wskazuje na to, że stoją za tym trzecie siły, które chcą maksymalnie osłabić jedność ruchu polskiego. Ale łatwe to nie będzie. Mamy 86 oddziałów i ponad 8,5 tys. członków – mówi szefowa ZPB. – Od jakiegoś czasu obserwujemy też wypychanie języka polskiego z systemu edukacyjnego – dodaje.

Sprawę możliwej rusyfikacji polskich szkół na Białorusi obserwuje polski MSZ. – Będziemy zdecydowanie przeciwstawiać się wszelkim próbom ograniczania praw oświatowych naszych rodaków zamieszkujących Białoruś, w tym niekorzystnym zmianom w białoruskich przepisach oświatowych – komentuje „Rzeczpospolitej" biuro rzecznika prasowego MSZ.

Wspólny problem

Wiceminister edukacji Białorusi Raisa Sidorenko urodziła się w Rosji. Z zawodu jest nauczycielem rosyjskiego, a obszarem jej zainteresowań naukowych jest „metodologia nauczania języka rosyjskiego w szkołach średnich". To ona odpowiada za „realizację polityki państwowej" w szkołach podstawowych i średnich na Białorusi, również w polskich.

Komentować dla „Rzeczpospolitej" forsowanej przez jej resort nowelizacji ustawy nie chciała i przez współpracowniczkę zaproponowała, by „poczekać na dalszy rozwój sytuacji".

Wiele jednak wskazuje na to, że ministerstwo „politykę państwową" realizuje skutecznie. Ale czy na pewno państwa białoruskiego?

Obecnie zaledwie około 14 proc. białoruskich uczniów uczy się w języku białoruskim. Są to przeważnie mniejsze znajdujące się na wsi szkoły, ale nawet one nie są całkiem białoruskojęzyczne. Na Białorusi do dzisiaj nie ma żadnej szkoły wyższej, w której wszystkie przedmioty byłyby wykładane w języku białoruskim.

– W Mińsku w języku ojczystym uczy się jedynie 2 proc. uczniów. Działa tu pięć białoruskojęzycznych gimnazjów i jedna szkoła – mówi „Rzeczpospolitej" Aleh Trusau, szef mińskiego Towarzystwa Języka Białoruskiego im. Franciszka Skaryny.

– Rusyfikacja naszego regionu rozpoczęła się za czasów rosyjskiego gubernatora Murawjowa „Wieszatiela" po stłumieniu powstania styczniowego. Ofiarami tego byli zarówno Polacy, jak i Białorusini. Do dzisiaj mamy tu wspólny problem – dodaje.

Na Białorusi mieszka kilkaset tysięcy Polaków, ale działają jedynie dwie polskie szkoły, w Grodnie i Wołkowysku, które zostały wybudowane na koszt państwa polskiego. Ale nawet one są dzisiaj zagrożone likwidacją.

Chodzi o zmiany, które Ministerstwo Edukacji Białorusi zamierza wprowadzić do ustawy dotyczącej działalności naukowej i oświaty. Proponuje m.in., by w szkołach mniejszości narodowych przedmioty: człowiek i społeczeństwo, historia Białorusi, historia światowa, wiedza o społeczeństwie oraz geografia, były wykładane w jednym z dwóch języków państwowych. Na dodatek „na prośbę uczniów" lista przedmiotów „wykładanych w języku państwowym" ma być poszerzana.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 765
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 764
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 763
Świat
Pobór do wojska wraca do Europy. Ochotników jest zbyt mało, by zatrzymać Rosję
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 762