Polacy i tak już nie emigrują na Wyspy

Spór o subwencje socjalne ma niewielkie znaczenie. Praca w Anglii czy Szkocji przestała się opłacać.

Aktualizacja: 19.02.2016 23:04 Publikacja: 18.02.2016 18:04

Już w przyszłym roku więcej Polaków będzie wracać z Wielkiej Brytanii, niż do niej wyjeżdżać

Już w przyszłym roku więcej Polaków będzie wracać z Wielkiej Brytanii, niż do niej wyjeżdżać

Foto: materiały prasowe/Zbigniew Osiowy

David Cameron walczył w nocy z czwartku na piątek o pozbawienie nowych imigrantów subwencji ze strony państwa przynajmniej przez cztery lata po przyjeździe do Zjednoczonego Królestwa oraz odebranie wszystkim pozostałym subwencji dla dzieci, które nie mieszkają w Wielkiej Brytanii.

– To nie będzie miało żadnego wpływu na wielkość imigracji, bo ci ludzie przyjeżdżają do pracy, nie po subwencje socjalne. Jedyne, co mogłoby powstrzymać imigrację, to wprowadzenie zakazu osiedlania się i zarobku, ale to w ramach Unii jest niemożliwe – mówi „Rz" prof. Christian Dustmann z University College London.

– Sam Cameron nie wierzy, aby ograniczenie subwencji socjalnych miało wpływ na wielkość emigracji. Dopóki nie zaczął o nich mówić, większość przyjezdnych nawet nie wiedziała, że istnieją – potwierdza w rozmowie z naszą gazetą Jonathan Portes, dyrektor National Institute for Economic and Social Research w Londynie.

Między czerwcem 2014 a czerwcem 2015 r. (ostatnie dostępne dane) w Wielkiej Brytanii osiedliło się o 336 tys. osób więcej, niż z niej wyjechało. To rekordowe tempo, nie do utrzymania w kraju, który i tak ma już wyjątkowo wysoką gęstość zaludnienia i którego infrastruktura nie jest w stanie nadążyć za potrzebami tak dużej fali przyjezdnych. To właśnie wywołuje niechęć do Unii wśród znacznej części torysów i spektakularny wzrost poparcia dla Partii Niepodległościowej Zjednoczonego Królestwa (UKIP).

– Decyzja Blaire'a o otwarciu granic dla pracowników z nowych krajów członkowskich w 2004 r. była korzystna dla brytyjskiej gospodarki, ale zła z punktu widzenia dynamiki politycznej – uważa prof. Dustmann.

Jednak Polacy mają coraz mniejszy udział w tej fali imigracji. Jak podaje brytyjski instytut statystyczny, w 2014 r. różnica między liczbą obywateli naszego kraju, którzy osiedlili się na stałe w Zjednoczonym Królestwie, a tych, którzy wyjechali, wynosiła już tylko 14 tys. i w następnym roku zapewne była jeszcze mniejsza. To oznacza, że polscy emigranci stanowią już tylko ok. 4 proc. ogólnej liczby osiedlających się na stałe na Wyspach.

– To jest proces spadku, który trwa od wielu lat – tłumaczy „Rz" dr hab. Maciej Duszczyk z Instytutu Polityki Społecznej UW. – Wielka fala polskiej emigracji, nie tylko do Wielkiej Brytanii, ale także do całej Unii, przypadła na lata 2004–2008. Wtedy osiedliło się w całej Wspólnocie ok. miliona rodaków z wielu roczników, które wcześniej nie miały możliwości legalnej pracy na Zachodzie. Ale później fala trwale opadła. Od 2008 r. w Unii osiedliło się już tylko 300 tys. mieszkańców naszego kraju – dodaje.

Dziś emigracja na Wyspy opłaca się już tylko osobom z najbiedniejszych rejonów kraju. Akceptują trudne warunki życia w Wielkiej Brytanii, aby oszczędzić 200–300 funtów miesięcznie. Ale jak uważa Maciej Duszczyk, spadek bezrobocia w Polsce, relatywnie szybki wzrost gospodarczy i program wsparcia dla dzieci zapewne i tę grupę wkrótce zniechęcą do wyjazdów.

– Przewiduję, że już w przyszłym roku trend po raz pierwszy od lat się odwróci: więcej Polaków zacznie wyjeżdżać z Wielkiej Brytanii, niż do niej przyjeżdżać – mówi.

Na razie na Wyspach, według różnych źródeł, na stałe mieszka 700–800 tys. Polaków.

– Pozbawienie dodatków na dzieci, które nie mieszkają w Wielkiej Brytanii, może ten proces powrotów przyspieszyć. Szacuję, że z tego powodu z Wysp może wrócić kilkanaście tysięcy naszych rodaków – mówi ekspert z UW. Jego zdaniem ograniczenie subwencji socjalnych powinno także zniechęcić do wyjazdu część Polaków, którzy zastanawiali się nad takim krokiem.

Do ograniczenia imigracji z naszego kraju w dużym stopniu przyczynia się także przełamywanie zapaści cywilizacyjnej. W 2004 r., gdy Polska wstępowała do Unii, jej poziom rozwoju wynosił 49 proc. średniej UE, a Wielkiej Brytanii – 125 proc. To była różnica 76 pkt proc. Po dziesięciu latach zmalała do 42 pkt proc., bo Polska osiągnęła poziom 68 proc. średniej UE, a Zjednoczono Królestwo spadło do 110 proc.

Ale na miejsce Polaków przyjeżdżają inni. Od połowy 2014 do połowy 2015 r. na Wyspach osiedliło się 180 tys. obywateli UE, z czego 84 tys. pochodziło ze „starych" krajów Wspólnoty.

– Przyjeżdża coraz więcej Hiszpanów, Greków, Włochów. Z ojczyzny wypycha ich wysokie bezrobocie. Niezależnie od tego ruszyła także fala Rumunów i Bułgarów po zniesieniu dla obywateli tych krajów restrykcji w podejmowaniu pracy – mówi Jonathan Portes.

Ale zdaniem brytyjskiego eksperta perspektywa spadku imigracji istnieje. Tyle że z powodu mniejszej liczby nowych miejsc pracy w Wielkiej Brytanii, a nie ograniczenia subwencji socjalnych przez Camerona.

David Cameron walczył w nocy z czwartku na piątek o pozbawienie nowych imigrantów subwencji ze strony państwa przynajmniej przez cztery lata po przyjeździe do Zjednoczonego Królestwa oraz odebranie wszystkim pozostałym subwencji dla dzieci, które nie mieszkają w Wielkiej Brytanii.

– To nie będzie miało żadnego wpływu na wielkość imigracji, bo ci ludzie przyjeżdżają do pracy, nie po subwencje socjalne. Jedyne, co mogłoby powstrzymać imigrację, to wprowadzenie zakazu osiedlania się i zarobku, ale to w ramach Unii jest niemożliwe – mówi „Rz" prof. Christian Dustmann z University College London.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 764
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 763
Świat
Pobór do wojska wraca do Europy. Ochotników jest zbyt mało, by zatrzymać Rosję
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 762
Świat
Ekstradycja Juliana Assange'a do USA. Decyzja się opóźnia