W wywiadzie na wyłączność udzielonym Megyn Kelly z NBC, Putin ponownie zaprzeczył oskarżeniom amerykańskich służb wywiadowczych, że nakazał ingerencję w wybory w listopadzie 2016 r., w wyniku których Donald Trump zasiadł w Białym Domu.
Putin nie wydawał się być poruszonym aktem oskarżenia złożonym w zeszłym miesiącu przez Roberta Muellera, który oskarżył 13 obywateli Rosji i trzy rosyjskie firmy o ingerencję w wybory, w tym wspieranie kampanii Trumpa i dyskredytowanie Hillary Clinton. - I co z tego, jeśli to Rosjanie? - powiedział Putin. - Jest 146 milionów Rosjan. Nie obchodzi mnie to, nie reprezentują oni interesów państwa rosyjskiego - dodał.
- Może nie są nawet Rosjanami - powiedział. - Może to Ukraińcy, Tatarzy, Żydzi, może to tylko rosyjskie obywatelstwo, a może mają podwójne obywatelstwo, a może zieloną kartę, może to Amerykanie zapłacili im za tę pracę. Wiem? Nie wiem.
Zapytany, czy niepokoi go fakt, że obywatele Rosji atakują demokrację w USA, Putin zauważył, że nie widział jeszcze żadnych dowodów na to, że domniemana ingerencja złamała rosyjskie prawo.