Co zrobiłaby gospodarka amerykańska bez różnych świąt? Prawdopodobnie rozwijałaby się w znacznie wolniejszym tempie. Wystarczy bowiem tyko spojrzeć na statystyki, aby się przekonać, jak ważną rolę dla biznesu pełnią różnego rodzaju święta. Sprzedaż prezentów walentynkowych przynosi gospodarce amerykańskiej 17,6 mld dolarów zysku każdego roku. Dzień Matki generuje obrót rzędu 20 mld dolarów, a przed Dniem Niepodległości Amerykanie kupują fajerwerki za 637 mln dolarów.
Najważniejsze jest jednak Boże Narodzenie, którego wpływ na światową gospodarkę jest nie do przecenienia. Gdyby z jakichś niewyjaśnionych powodów święto to zniknęło z naszego kalendarza, skutki ekonomiczne mogłyby być katastrofalne. Dla gospodarki amerykańskiej okres przedświąteczny to czas największych biznesowych żniw. Tylko w 2013 r. sektor sprzedaży detalicznej odnotował w okresie poprzedzającym Boże Narodzenie ponad 3 biliony dolarów obrotu! Oznacza to, że zakupy świąteczne stanowią 19,6 proc. całej rocznej sprzedaży detalicznej w USA. Dzięki gorączce przedświątecznych zakupów sprzedaż detaliczna rośnie każdego roku o ok. 4,1 proc. Przemysł świąteczny ma też zbawienny wpływ na bezrobocie. W 2013 r. dał zatrudnienie 768 tys. pracowników. W tym samym roku Amerykanie kupili prezenty za 781 mld dolarów oraz choinki za 1,16 mld dolarów. Statystycznie każda rodzina wydała 29,14 dol. na karty z życzeniami.
Z roku na rok rosną przedświąteczne obroty. Niektóre gałęzie przemysłu istnieją wyłącznie dzięki świętom Bożego Narodzenia. Na przykład w 2012 r. sprzedano 33 mln prawdziwych choinek o średniej cenie 35 dol. za sztukę. Przemysł kart świątecznych księguje sprzedaż 1,9 mld kart w okresie między Halloween (31 października) a Bożym Narodzeniem (25 grudnia). Z danych amerykańskiego Urzędu Statystycznego (U.S. Census Bureau) dotyczących ogólnego wzrostu sprzedaży detalicznej między listopadem a grudniem 2004 r. wynika, że zakupy świąteczne zwiększają sprzedaż o 54 proc. w porównaniu z resztą roku. W grudniu 2015 r. obroty przekroczyły 800 mld dolarów, z czego 73 proc. stanowiła sprzedaż prezentów.
Muzułmański miesiąc zakupów
Muzułmanie nie obchodzą Bożego Narodzenia, chociaż traktują Jezusa Chrystusa jako jednego ze swoich najświętszych proroków. Dla nich czasem świątecznym jest dziewiąty miesiąc kalendarza muzułmańskiego nazywany ramadanem. Przypomina on wiernym o ukazaniu się Mahometowi archanioła Dżibrii (Gabriela), który przekazał prorokowi kilka pierwszych wersetów przyszłej świętej księgi Koranu. Tradycja nakazuje, aby w okresie ramadanu zachować post, ograniczyć picie napojów, palenie tytoniu oraz unikać seksu. Jest to także czas, w którym należy dawać jałmużnę.
I nie jest to luźny zwyczaj, który zależy od dobrej woli, ale ścisły koraniczny nakaz. Dla muzułmanina post traci swoją duchową wartość, jeżeli nie daje się jałmużny biednym. I być może to właśnie ten obligatoryjny imperatyw wspierania biednych stał się pretekstem do całkiem nowego zwyczaju kupowania sobie nawzajem prezentów na wzór mieszkańców Zachodu obdarowujących się wzajemnie w Boże Narodzenie.