Podczas igrzysk w Pjongczangu zapowiedziała, że po mistrzostwach Polski w Jakuszycach poinformuje o ważnych decyzjach. Dotrzymała słowa: najpierw wystartowała w biegu na 15 km stylem klasycznym i po raz 26. zdobyła tytuł w indywidualnej konkurencji mistrzostw (ma jeszcze sześć w sztafetach).
Rywalizowały 24 biegaczki, łącznie z juniorkami. Justyna Kowalczyk wyprzedziła o dwie minuty Sylwię Jaśkowiec i o ponad sześć minut Urszulę Łętochę. Wciąż nie ma w kraju konkurencji.
Po mistrzostwach przekazała (m.in. na Twitterze), że kończy ze startami w Pucharze Świata, że 50 zwycięstw w zawodach pucharowych i ponad 100-krotna obecność na podium to najlepszy wynik w polskiej historii wszystkich sportów zimowych, że dziewięć Kryształowych Kul na półkach (cztery duże, pięć małych) to wystarczający powód, by czuła się spełniona.
Trudno się nie zgodzić, tym bardziej że Justyna Kowalczyk zdobyła też pięć medali olimpijskich (dwa złote, dwa brązowe i srebro) i ma osiem medali mistrzostw świata.
Wedle słów mistrzyni – nie zamierza przerywać kariery biegaczki, choć będzie startować wyłącznie w roli, jaką wzięła na siebie zimą 2015 roku – w klasycznych maratonach cyklu Visma Ski Classics. W roku debiutu zwyciężyła w barwach Russian Marathon Team w Biegu Wazów, dwa sezony reprezentowała norweski Team Santander, od tej zimy biega jako przedstawicielka włoskiego Team Trentino Robinson Trainer.