Przetrwał atak Norwegów, wytrzymał kaprysy wiatru, rosnącą presję zwycięstwa – Kamil Stoch był szósty w ostatnim konkursie lotów na Vikersundbakken, za Robertem Johanssonem, Andreasem Stjernenem, Danielem Andre Tande i innymi, ale nie pozwolił odebrać sobie zwycięstwa w drugim turnieju Raw Air.
Po sobotnim konkursie drużynowym, gdy Johansson odrobił do Polaka sporo strat, Norwegowie wspominali nawet o możliwości zdobycia głównej puli turnieju, ale od tych zapowiedzi do realizacji droga była zbyt długa.
Było tak, jak zapowiadał m.in. dyrektor Adam Małysz: Norwegowie skakali pięknie i daleko, ale Kamil Stoch spokojnie zrobił swoje, nie szarżował, wygrał z rywalami na punkty.
Coraz więcej pieniędzy
W niedzielnym konkursie ważna była także rywalizacja Stocha z Richardem Freitagiem – dowolne miejsce Polaka przed Niemcem oznaczało Puchar Świata dla Stocha, bez czekania na ostatnie weekendowe skoki w Planicy. Wielki Kamil w tej kwestii też nie zawiódł.
Zakończenie Raw Air podobało się Norwegom, w drużynie byli nie do pokonania, Robert Johansson, trzykrotny medalista olimpijski wygrał wreszcie konkurs pucharowy, ale musieli się godzić z faktem, że 60 tys. euro i wielki szklany talerz poszedł w ręce mistrza z Polski.