Mistrzowskie konkursy na skoczni im. Heiniego Klopfera w Oberstdorfie potwierdziły wyjątkowe norweskie umiejętności latania na nartach, dwa medale polskich skoczków oznaczały koniec narzekań, że w tej specjalności Kamil Stoch i spółka mają problemy.
W skróconym do trzech serii konkursie indywidualnym Stocha wyprzedził tylko Daniel-André Tande. Polak po dwóch skokach w piątek był trzeci, w sobotę z nawiązką odrobił w jednej próbie straty do Richarda Freitaga, który pozostał z brązem.
Serię czwartą, czyli finałową, ze względu na nasilający się wiatr odwołano, więc Norweg mógł szybciej uronić łzę szczęścia, a Polacy zastanawiać się, czy Stoch miał szansę w pogoni za złotem. Sam mistrz powiedział: – W czwartej serii mogło się zdarzyć wszystko...
Na trofeum za loty polskie skoki czekały od 1979 roku, czyli od brązowego medalu Piotra Fijasa w Planicy. Kamil Stoch, dorzuciwszy kolejny sukces do zwycięstw olimpijskich, triumfu w Turnieju Czterech Skoczni, klasyfikacji końcowej Pucharu Świata oraz tytułów mistrza świata, może z dumą stawać obok Jensa Weissfloga, Mattiego Nykaenena, Espena Bredesena i Thomasa Morgensterna – tylko ta piątka sięgnęła po medale we wszystkich najważniejszych zawodach.
Pogoda nie sprzyjała, by loty w Oberstdorfie były wyjątkowo dalekie. W kwalifikacjach Tande poprawił jednak rekord obiektu – teraz to 238,5 m. Norweski skoczek wreszcie ma ważny medal indywidualny, z drużyną zdobył już złoto w lotach dwa lata temu w Tauplitz/Bad Mitterndorf, także rok temu srebro w MŚ na dużej skoczni w Lahti.