Piotr Żyła: Śmiech jego znakiem

16 stycznia 1987 roku urodził się ludowy bohater polskich skoków. Uparł się, że będzie nas rozbawiać.

Aktualizacja: 03.03.2017 09:33 Publikacja: 02.03.2017 23:01

Piotr Żyła i jego znak firmowy.

Piotr Żyła i jego znak firmowy.

Foto: AFP

Daleko mu do sportowych osiągnięć Adama Małysza i Kamila Stocha, ale są tacy, którzy za Piotra Żyłę, alias Pietera, alias Wewióra, będą się bić na forach internetowych do końca jego kariery i dzień dłużej. Za swoisty dowcip, niekonwencjonalne skojarzenia i zaskakujące puenty. Za szczerość i odwagę w prezentowaniu opinii oraz za śmiech firmowy, który udało się sprzedać w reklamach słonych paluszków i telefonów komórkowych. Za to, że jest, jaki jest.

Piotrowi Żyle ludzie od zawsze wybaczali wiele, bo pozwala im się śmiać. Bez zadęcia, szyfrowania dowcipów i udawania, że to himalaje humoru. Z początku było tylko sławne „he, he, he" kończące każdą wypowiedź, ale skoczek szybko rozwinął skrzydła, co wie każdy, kto śledzi transmisje ze skoków, ma konto na Facebooku albo ogląda filmiki na YouTubie, w tym klasyczne dziś źródła wiedzy o sportowcu: „The Best of Piotr Żyła" w podziale na roczniki, bo nagrań jest wiele.

Znalazł autostradę do kibicowskich serc mniej więcej cztery lata temu, gdy po chwilach niepowodzeń z przytupem wrócił do kadry. Były wreszcie powody, by dziennikarze podsunęli mu mikrofony i pytali o sukcesy. To wówczas narodziła się szczególna gwiazda. Żyła Piotr, skoczek KS Wisła, bez skrępowania mówił, co mu w duszy zagrało, nawet jeśli poprawności (czasem sensu) w tym, co opowiadał, odrobinę brakowało.

Rodzice, którzy 16 stycznia 1987 roku doczekali się w Cieszynie tak rezolutnego syna, sami się dziwią, że z Piotrka wyrósł elokwentny mężczyzna, bo w domu raczej tą zdolnością się nie popisywał. Można zakładać, że to talent naturalny. Może po mamie, pani Ewie, która w rozmowie z „SE", podkreślając sportowe zdolności potomka, z refleksem podkreśliła, że „zawsze sylwetkę miał wyżyłowaną".

Urok Żyły bierze się przede wszystkim z jego języka, którego objaśnianie nie wymaga analiz gramatycznych, raczej intuicji i znajomości kontekstu. Czasem i to nie pomoże, ale wtedy skoczek się uśmiechnie i sam dopowie: „Ale się zaplątałem".

Po drugie – tematyka. W jego grepsach jest mowa o sprawach bliskich każdemu, od „kostki do kibla, co ją córka połknęła, i trzeba było do szpitala jechać" do pracy po alkoholu (przyznał, że próbował tak skakać), lekarstwa na stresy („kiedy jesteś zły, pij browara albo trzy") albo sposobów na nudę („można pospać albo na telefonie pograć, takie tam pierdoły...").

Można domniemywać, że język Żyły doczeka się zbadania, ale bez naukowego szkiełka i ucha słychać we frazie skoczka dosadne beskidzkie nuty, brawurowe sportowe idiomy, ale przede wszystkim nieokiełznaną chęć dzielenia się uśmiechem i opowieściami, które trudno przewidzieć. Kolejny dar szczególny pana Piotra to umiejętność zaskakiwania, na skoczni i pod nią, przed kamerą i mikrofonem.

Cytaty z przeszłości można mnożyć, ale wystarczy wiedzieć, co jest ważne teraz, gdy Piotr Żyła, drugi skoczek 65. Turnieju Czterech Skoczni, dziewiąty w Pucharze Świata, opisuje radosny początek 2017 roku. Kiedy trener Stefan Horngacher na zawsze wyrzucił ze słownika sportowca opowieści o „dupie na butach, garbiku i fajeczce" (jako opisie ulubionej pozycji dojazdowej), to wizerunek skoczka tworzą, zapewne chwilowo, hasła: marynowana papryka i sznurówka w narciarskim bucie.

Właśnie taki jest jubilat z Wisły i takim go ludzie kochają. W dniu 30. urodzin napisał na Facebooku: „Tak że tak zastanawiam sie co by tu na obiad zrobić??? i chyba zrobie gotowaną papryke marynowaną z sosem z papryki marynowanej i z dodatkiem z papryki marynowanej;-) produktów powinno mi wystarczyć:-P" (pisownia, jak wszystko w życiu Piotra Żyły, całkowicie oryginalna).

Dla niezorientowanych: papryka marynowana została przedstawiona jako źródło mocy słoweńskich braci Prevców, Piotr Żyła podał zatem, że zaadaptował pomysł w swej kuchni oraz jadłospisie kolegów z reprezentacji i to działa, choć równie, a może bardziej prawdziwe jest to, że po swojemu zaimprowizował legendę na potrzeby łaknących jego żartów mediów. Skutki są widoczne również na zdjęciach (na Instagramie), na których króluje uśmiech skoczka w sytuacjach okołosportowych oraz słoiki z rzeczoną papryką.

Sznurówka wzięła się z odpowiedzi na pytanie o postanowienie noworoczne. – Zmienić sznurówkę w bucie, bo się przerwała. Zmienię, to skoki chyba będą lepsze – brzmiała odpowiedź, a za nią przyszły kolejne. Pojawił się także tort urodzinowy w kształcie buta narciarskiego z widoczną sznurówką, jaki w niedzielę organizatorzy konkursów PŚ w Wiśle wręczyli skoczkowi. Komentarz facebookowy jubilata: „No i piknie:-))) sznurówka jest tak że jest fajnie;-) a że jeszcze but do sznurówki dali to już jest zaje...fajnie:-P".

Oficjalna strona internetowa (pieterzyla.pl) to w aktywności sieciowej Piotra Żyły przylądek powagi. Biografia – z należytym podkreśleniem roli edukacji („Od najmłodszych lat wykazywał zainteresowanie oraz zdolności do skoków narciarskich, co zaowocowało odpowiednim wyborem drogi kształcenia. Piotr ukończył Zespół Szkół Mistrzostwa Sportowego, który słynie z przygotowywania do przyszłej kariery narybku polskich sportów zimowych") oraz z pochwały pracowitości („uwielbia trenować, a ciężka praca i godziny spędzone bądź to na skoczni, bądź na sali gimnastycznej sprawiają mu wielką przyjemność"). Na dole strony dopisek dla pewności – „Copyright: Piotr Żyła". Trochę zamieszania wprowadza tylko zdanie: „Każdy młody zawodnik pozna smak triumfu i wysłucha – w przypadku Polaków – »Marszałka Dąbrowskiego«".

Na tej stronie są też widoczni sponsorzy skoczka: Grupa Azoty, Subaru i Heho. Ostatni skrót oznacza firmę pana Piotra i jego małżonki Justyny, ciotecznej siostry Adama Małysza. Heho to „czapki z charakterem", do kupienia w sklepie internetowym i na stoiskach w ośrodkach narciarskich w Ustroniu i okolicy.

Twierdzić, że Piotr Żyła, w końcu dobry skoczek, od dawna głowa czteroosobowej rodziny, z życia sobie żartuje, byłoby więc przesadą. Od zawsze wiadomo o jego góralskiej twardości i ambicji, o wyjątkowym uporze też. Trener Horngacher w końcu go odmienił, ale nikomu nie przyszło do głowy, by zmieniać mu naturę. Jak się pan Piotr uparł, żeby nas rozbawiać, będzie to robił także po trzydziestce.

Daleko mu do sportowych osiągnięć Adama Małysza i Kamila Stocha, ale są tacy, którzy za Piotra Żyłę, alias Pietera, alias Wewióra, będą się bić na forach internetowych do końca jego kariery i dzień dłużej. Za swoisty dowcip, niekonwencjonalne skojarzenia i zaskakujące puenty. Za szczerość i odwagę w prezentowaniu opinii oraz za śmiech firmowy, który udało się sprzedać w reklamach słonych paluszków i telefonów komórkowych. Za to, że jest, jaki jest.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Inne sporty
Bratobójcza walka o igrzyska. Polacy zaczęli wyścig do Paryża
kolarstwo
Katarzyna Niewiadoma wygrywa Strzałę Walońską. Polki znaczą coraz więcej
Inne sporty
Paryż 2024. Tomasz Majewski: Sytuacja w Strefie Gazy zagrożeniem dla igrzysk. Próba antydronowa się nie udała
Inne sporty
Przygotowania Polski do igrzysk w Paryżu. Cztery duże szanse na złoto
Inne sporty
Kłopoty z finansowaniem żużla. Państwowa licytacja o Zmarzlika