Dla niektórych to tylko kwestia długości rozbiegu i zeskoku oraz wysokości progu, ale większość skoczków twierdzi, że loty to naprawdę inna zabawa. Fakt – przemawiają do wyobraźni kibiców, pozwalają pisać o rekordach i pokonywaniu podniebnych granic, uczestnikom zwykle sprawiają wyjątkową przyjemność.
W formalnym ujęciu skocznia mamucia to taka, której rozmiar (HS), czyli punkt konstrukcyjny, przekracza 185 m, a punkt sędziowski K (kalkulacyjny) 170 m. Na świecie jest pięć takich obiektów, wszystkie w Europie.
Uszeregowane wedle obecnych rekordów długości lotu są to skocznie w Vikersund (Norwegia) – 253,5 m, Planicy (Słowenia) – 251,5 m, Tauplitz/Bad Mitterndorf (Austria) – 244 m, Oberstdorfie (Niemcy) – 238 m, i Harrachovie (Czechy) – 214,5 m. Szósta – w Ironwood (USA) – 158 m, musiałaby zdecydowanie urosnąć, by dorównać konkurencji.
Wykorzystywane niemal każdej zimy są teraz cztery, o amerykańskiej konstrukcji na Copper Peak już niemal zapomniano, jest tylko ciekawostką turystyczną w stanie Michigan. Čerták w Harrachovie może czekać podobny los, bo skocznie nie wytrzymują realiów ekonomicznych i obiekt popada w ruinę.
Inne będą żyły: Letalnica braci Gorišków w Planicy podczas marcowego finału Pucharu Świata, Vikersundbakken w turnieju Raw Air 2018, Heini-Klopfer-Skiflugschanze w Oberstdorfie już za tydzień w czasie MŚ w lotach i austriacka Kulm w ten weekend – wykorzystana do dwóch indywidualnych konkursów.