Dwa dni jazd, podczas których wszystkie ekipy będą sprawdzały nowe opony Pirelli na przyszły rok, to pierwsza okazja, by zespół Williams sprawdził Kubicę w aktualnej generacji samochodu F1. Testy w Abu Zabi mogą okazać się ostatnim etapem upragnionego powrotu polskiego kierowcy do rywalizacji na szczycie. Wyścigowy światek plotkuje o wielu potencjalnych kandydatach do fotela w brytyjskiej ekipie, ale to Kubica znajduje się na czele listy.
Media próbują prowokować zespół, publikując rzekome przecieki o podpisaniu kontraktu i licytują się w podawaniu przeróżnych szczegółów umowy, ale Williams twardo milczy i co jakiś czas dementuje wszystkie pogłoski. Stara prawda mówi, że jeśli ktoś czemuś zaprzecza, to na pewno coś jest na rzeczy. Ale to żadna tajemnica, bo nikt dla kaprysu nie organizuje testów i nie zaprasza kierowcy na oficjalną sesję, w dodatku powierzając mu więcej czasu w kokpicie niż etatowemu zawodnikowi.
Lance Stroll pojeździ jedynie przez połowę dnia (we wtorek po południu), natomiast Kubica będzie pracował we wtorek rano i w środę późnym popołudniem – wcześniej tego dnia w samochodzie zasiądzie Siergiej Sirotkin.
Do tej pory Rosjanin, który nie ma żadnego doświadczenia wyścigowego, za to wnosi ze sobą sponsoring z ojczyzny, nie pojawiał się w spekulacjach dotyczących startów w Williamsie. Fakt, że to właśnie on pojawi się w Abu Zabi, raczej wyklucza z walki o fotel pozostałych kandydatów.
Od czysto sportowej strony chyba jedynie nieprzewidziany kataklizm mógłby pozbawić Kubicę statusu faworyta do wyścigowego fotela. W środowisku F1 nie brakuje głosów krytyki: byli kierowcy, znani z kontrowersyjnych opinii i niewyparzonego języka – Juan Pablo Montoya czy Jacques Villeneuve, podają w wątpliwość możliwości Polaka, przywołując skutki jego kontuzji czy czas rozbratu z F1 – mija właśnie siedem lat od jego ostatniego startu.