Piasek dla bogatych

Dla uczestników rozpoczynającego się 6 stycznia Rajdu Dakar najważniejsza jest przygoda, czasami zwycięstwo. Koszty, a te są horrendalne, zazwyczaj nie mają znaczenia.

Publikacja: 05.01.2018 21:00

W tym roku na starcie do Rajdu Dakar w Limie stanie 190 motocykli i quadów, 105 aut i 42 ciężarówki.

W tym roku na starcie do Rajdu Dakar w Limie stanie 190 motocykli i quadów, 105 aut i 42 ciężarówki. Łącznie pojedzie 525 kierowców i pilotów. Rekord padł w quadach. Wystartuje 50 osób, w tym Rafał Sonik.

Foto: Archiwum

Nasser Al-Attiyah dwukrotnie wygrywał – w kategorii samochodów – rozgrywany od blisko dziesięciu lat w Ameryce Południowej najsłynniejszy rajd terenowy: w 2011 i 2015 roku. Za ostatnią wygraną otrzymał pożądaną przez każdego kierowcę, przemierzającego tysiące kilometrów w piasku, błocie, deszczu, upale, statuetkę Tuarega. Premia pieniężna dla Katarczyka wyniosła natomiast – i nie ma mowy o żadnej pomyłce – 0.

Sukces Kataru

Al-Attiyahowi żaden czek będący nagrodą za zwycięstwo nie przyniósłby satysfakcji. 47-letni kierowca jest kuzynem emira i byłego premiera Kataru Hamada ibn Chalifa al-Saniego. Jego ojciec był ministrem energetyki. Rodzina należy do elity politycznej kraju, co jest równoznaczne z majątkiem liczonym w milionach dolarów. Do niedawna należała do niej największa miejscowa firma deweloperska.

Jako jeden z nielicznych bogatych Katarczyków Al-Attiyah poświęcił się jednak sportowi. Stwierdził, że nie chce być jak krewni lekarzem, inżynierem czy politykiem. Dziś jest najbardziej popularnym sportowcem w kraju, wymienianym w podręcznikach szkolnych. Na to wyróżnienie zasłużył sobie medalem olimpijskim w strzelectwie na igrzyskach w Londynie w 2012 roku, ale przede wszystkim zwycięstwami w Rajdzie Dakar. Katarczycy, inwestujący od kilkunastu lat miliony w piłkę nożną, lekkoatletykę, pływanie, kolarstwo, ale jak dotąd praktycznie bez medalowej stopy zwrotu z zainwestowanego kapitału (poza wicemistrzostwem świata w piłce ręcznej), doczekali się sportowca z prawdziwego zdarzenia o rodzimych korzeniach, i do tego w dyscyplinie rozgrywanej na pustynnych piaskach.

Do Rajdu Dakar i jazdy po bezdrożach w innych tego typu imprezach zawsze przepustką jest gruby portfel. Liczą się rzecz jasna także talent i umiejętności. Al-Attiyah jest mimo swojego bogactwa naprawdę dobrym kierowcą. Uczył się jeździć od 12. roku życia. – Nikt mi nie robił przeszkód, przecież w moim kraju nie ma policji – tłumaczył. Ale bez finansowego wsparcia rodziny nie mógłby ruszyć na podbój Ameryki Płd.

Płać za start

Nie są znane dokładne koszty wynajęcia i dostosowania do warunków Rajdu Dakar samochodów, którymi jeździł Katarczyk. Producenci je ukrywają. Ceny idą od pół miliona euro w górę, nierzadko przekraczają milion. Ten koszt stanowi jednak tylko punkt wyjścia.

Organizatorzy na wstępie każą sobie słono płacić za „wpisowe". Stawki dla motocyklistów dochodzą do 15 tys. euro, dla kierowcy i pilota samochodu wahają się od 26–32 tys. euro i co najmniej 40 tys. dla prowadzącego ciężarówkę. Ceny uzależnione są od stażu, statusu – amator czy zawodowiec. Uczestnik musi też posiadać sztab techniczny. Za udział każdego mechanika i innego członka ekipy trzeba zapłacić – od kilku do 15 tysięcy euro za osobę. Auta serwisowe, specjalne kampery, stanowią kolejny punkt w wydatkach. To są wymogi organizatora, firmy Amaury Sport Organisation (ASO), który w zamian oferuje transport sprzętu z portu we Francji do Ameryki Płd. w jedną i drugą stronę, ubezpieczenie OC, GPS, opiekę medyczną, w przypadku groźnych wypadków – a to zdarza się dosyć często – gwarancję akcji ratowniczej. Zwycięzca rajdu w kategorii quadów z 2015 roku Rafał Sonik przyznał, że opłaty startowe wynoszą około 200 tys. euro.

Na tym wydatki się nie kończą. Samochody, motocykle, ciężarówki jadą na specjalnie przygotowanej do warunków rajdu benzynie. Spalają po kilkanaście, czasami nawet kilkadziesiąt litrów na 100 km. Takie paliwo jest średnio trzy razy droższe niż normalne. Na tankowanie trzeba więc przeznaczyć co najmniej 100 tys. euro. Do tego codziennie wymieniane są komplety filtrów oleju. Zespoły zabierają ze sobą od kilkudziesięciu do kilkuset par opon. Koszty sprzętu i benzyny dorównują opłatom startowym. Po zsumowaniu robi się już kilkaset tysięcy euro.

A przygotowania? Starty w rajdach terenowych na całym świecie? Bez tego doświadczenia nie warto próbować sił w Dakarze. Dla kierowców to najbardziej wymagający rajd na świecie. Trzeba się więc przyzwyczaić do startu w ekstremalnych warunkach, przetestować siebie i sprzęt i wydać przy tym kolejne kilkaset tysięcy euro.

Był Małysz, będzie Lewandowski?

Chętnych do startu w tej imprezie jednak nie brakuje. Nawet w czasach kryzysu finansowego listy zgłoszeń pękały w szwach. W tym roku na starcie w Limie stanie 190 motocykli i quadów, 105 aut i 42 ciężarówki. Łącznie pojedzie 525 kierowców i pilotów. Rekord padł w quadach. Wystartuje 50 osób, w tym Rafał Sonik, jeden z najbogatszych Polaków. Pojedzie po raz czwarty. W 2015 roku odniósł zwycięstwo, w zeszłym roku był czwarty.

Od 2000 roku polskich uczestników tej ekstremalnej próby terenowej wspiera Orlen Team. Jako pierwsi pod szyldem firmy z Płocka startowali Marek Dąbrowski i Jacek Czachor. Debiutant – motocyklista Maciej Giemza, który rozwija się w stworzonej przed kilku laty akademii Orlenu – start w Dakarze zapewnił sobie, wygrywając klasyfikację debiutantów Dakar Challenge podczas rajdu Merzouga. Nie musi się martwić o opłaty wpisowe i sprzęt. Te koszty pokrywa za niego polski sponsor. Inaczej pewnie nie miałby szans pojechać w Ameryce Płd.

Inna kategoria uczestników to ludzie z nazwiskiem, najczęściej byli sportowcy – niekoniecznie wywodzący się z rajdów bądź wyścigów – w których dla reklamy inwestują znane firmy. W Dakarze wystartował Adam Małysz, myśli o tym podobno Robert Lewandowski. Kilka razy brał udział w rajdzie francuski mistrz świata w narciarstwie alpejskim Luc Alphand, a w tym roku pojedzie były trener FC Porto, Chelsea, Tottenhamu i Zenitu Sankt-Petersburg, Portugalczyk Andre Villas-Boas. Nie wiadomo, czy dostają zniżki na starcie, ale nie można tego wykluczyć.

Raz zimno, raz gorąco

W tym roku w Dakarze pojedzie dziesięciu Polaków. Motocykliści Maciej Giemza, Paweł Stasiaczek, Jakub Piątek i Maciej Berdysz, na quadach – Rafał Sonik i Kamil Wiśniewski, w samochodzie Jakub Przygoński, jako piloci w innych załogach Sebastian Rozwadowski i Maciej Marton, a mechanikiem w jednej z ciężarówek będzie Michał Wrzos.

Jubileuszowa 40. edycja rozpocznie się 6 stycznia w Limie, zakończy 20 stycznia w Cordobie. Do pokonania uczestnicy mają 9 tys. kilometrów. Przejadą przez trzy kraje – Peru, Boliwię, Argentynę. Aż pięć dni spędzą na wysokości ponad 3000 m n.p.m. W każdej z kategorii do pokonania zawodnicy będą mieli co najmniej jeden odcinek maratoński. Organizatorzy ostrzegają, że jednego dnia będzie zimno, następnego upalnie, raz wilgotno, raz sucho. Kierowcy muszą przygotować siebie i maszyny na każdą pogodę.

Ostatnią edycję na trasie śledziły 4 miliony widzów. Rajd transmitowało 70 stacji telewizyjnych na 5 kontynentach w 190 krajach. Odnotowano aż 24 miliony odtworzeń wideo na stronie oficjalnej imprezy. Firma Amaury Sport Organistation co roku zwiększa przychody dzięki Dakarowi, ale zapewnia też zyski innym. Zarabiają kraje goszczące rajdowców – ASO podaje, że ok. 300 mln euro rocznie.

Tylko zawodnicy dostają niewiele. Za zwycięstwo nagród nie ma w ogóle albo wynoszą po kilka tysięcy euro. Na szczęście wielu ze startujących premii za wygraną raczej nie potrzebuje.

Olgierd Kwiatkowski

redakcja@parkiet.com

Nasser Al-Attiyah dwukrotnie wygrywał – w kategorii samochodów – rozgrywany od blisko dziesięciu lat w Ameryce Południowej najsłynniejszy rajd terenowy: w 2011 i 2015 roku. Za ostatnią wygraną otrzymał pożądaną przez każdego kierowcę, przemierzającego tysiące kilometrów w piasku, błocie, deszczu, upale, statuetkę Tuarega. Premia pieniężna dla Katarczyka wyniosła natomiast – i nie ma mowy o żadnej pomyłce – 0.

Sukces Kataru

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Moto
Rusza Rajd Dakar. Na trasę wraca Krzysztof Hołowczyc
Moto
Jedna ekstraliga to mało. Polski żużel będzie miał aż dwie
Moto
Bartosz Zmarzlik, mistrz bardzo zwyczajny
Moto
Zmarzlik po raz czwarty indywidualnym mistrzem świata
Moto
PGE Ekstraliga nie kończy sezonu na finale. Blokada czy „znieczulenie jak u dentysty”?