– Kilkadziesiąt kilometrów od pierwszego tankowania dojechałem do grupy czołowych motocyklistów, którzy stali nad brzegiem rzeki – opowiadał Rafał Sonik. – Twierdzili, że przekroczenie jej jest bardzo niebezpieczne i zdecydowało się na to tylko dwóch zawodników. Okazało się, że jednym z nich był Maciek Giemza, a drugim Juan Pedrero. Obaj wrócili po jakimś czasie, ponieważ 30 km dalej trafili na kolejną rzekę. Hiszpan wszedł do niej, żeby sprawdzić głębokość i kiedy zanurzył się do ramion, postanowił zawrócić.
W miejscu, które opisywał obrońca Pucharu Świata, wkrótce zebrali się wszyscy motocykliści i quadowcy. Powoli zaczęły też dojeżdżać samochody, z których część sforsowała rzekę, ale również nie była w stanie pokonać kolejnej przeszkody. Uczestnicy przez ponad dwie godziny tkwili na środku pustyni, w pełnym słońcu, chowając się w cieniu samochodów.
– Organizator przyleciał do nas śmigłowcem i nie miał innego wyjścia, jak przerwać rywalizację. Wszyscy razem pojechaliśmy do najbliższej drogi i konwojem udaliśmy się na biwak. Jutro ruszamy na maraton i z punktu widzenia Pucharu Świata mamy przed sobą dwa kluczowe dni walki. Miejmy nadzieję, że już bez podobnych niespodzianek – dodał Sonik.
Polski kierowca został sklasyfikowany na drugim miejscu z czterema sekundami straty do Holendra Keesa Koolena i utrzymał prowadzenie w rajdzie.
W niedzielę czeka uczestników najdłuższy odcinek specjalny, liczący 578 km, ze 180-kiliometrową neutralizacją w środku. W planie są rozległe, płaskie przestrzenie, malownicze doliny oraz gaje palmowe, a na koniec skalisty fragment z biwakiem u stóp wielkich wydm.