W piątek Rafał Sonik uzyskał ponownie drugi czas, ustępując tylko zwycięzcy rajdu, Chilijczykowi Ignacio Casale. Liczący 156 kilometrów odcinek specjalny zaczął się od wypadku Keesa Koolena.
– Holender wypadł z quada i mocno się poturbował. Na szczęście nie rolował, dzięki czemu nie uszkodził maszyny i mógł kontynuować rywalizację. Z kolei Alexis Hernandez, podobnie jak dzień wcześniej, miał awarię. Peruwiańczyk zdołał naprawić usterkę i rzutem na taśmę obronił trzeci stopień podium, a co ważniejsze został liderem cyklu – opowiadał Sonik, któremu szanse na miejsce w pierwszej trójce odebrała awaria metromierza, podającego nieprecyzyjnie pokonany dystans. W wyniku usterki pomiar nie zgadzał się z informacjami w roadbooku i zwycięzca Dakaru dwukrotnie wjechał zbyt szybko w strefę ograniczonej prędkości. To kosztowało go 45 minut kary.
– Oczywiście pojawia się frustracja i niedosyt, bo detal sprawił, że spadłem na drugą pozycję w klasyfikacji generalnej. Mam jednak świadomość, że ta sytuacja mogła mnie kosztować dużo, dużo więcej. Gdyby przede mną była niebezpieczna przeszkoda, a ja nie byłbym świadomy jej bliskości, skutki byłyby zdecydowanie gorsze niż utrata podium – przyznał obrońca Pucharu Świata, który przez pięć dni rywalizacji musiał zmagać się z bólem kontuzjowanego kolana.
– Dopóki wiem, że nie zrobię sobie krzywdy, będę walczyć do samego końca. Przed nami jeszcze dwa rajdy – za tydzień w Argentynie i za dwa miesiące w Maroku. Nie odpuszczę! Będę walczyć do ostatniej mety i ostatniego kilometra! – zapewnia Sonik.
Wszystko wskazuje na to, że kluczowy dla losów Pucharu Świata będzie rozpoczynający się za tydzień rajd Desafio Ruta 40. Na listach startowych znajduje się aż 33 quadowców, w tym wielu doświadczonych dakarowców.