Uroczystość w starożytnej Olimpii miała tradycyjny przebieg – greckie aktorki odegrały rolę kapłanek, najważniejszą z nich była Katerina Lehou, która przekazała ogień pierwszemu uczestnikowi sztafety – został nim grecki narciarz klasyczny Apostolos Aggelis. Tuż za antycznym stadionem znicz przejął koreański piłkarz, były pomocnik Manchesteru United Park Ji-sung.

Znicz nie zapłonął jednak od promieni słonecznych skupionych przez wklęsłe zwierciadło, nie pozwoliła na to chmurna i deszczowa pogoda podczas uroczystości. Organizatorzy przewidzieli jednak taką sytuację i przechowywali ogień na wypadek braku słońca.

– Nasze marzenie o organizacji igrzysk olimpijskich w zimie stało się rzeczywistością. Korea jest dopiero drugim krajem azjatyckim, goszczącym igrzyska zimowe" – przypomniał szef komitetu organizacyjnego Lee Hee-beom. W krótkiej ceremonii wzięli także udział premier Korei Południowej Lee Nak-yeon oraz przewodniczący Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego Thomas Bach.

Płomień dotrze do Korei Południowej 1 listopada, będzie długo krążył po kraju, także dlatego, by wzbudzić lokalny entuzjazm i poprawić, na razie dość skromną, sprzedaż biletów na zawody olimpijskie.