Krzysztof Wielicki: Nie zostawimy Denisa Urubki samego

Krzysztof Wielicki dla „Rzeczpospolitej”. Kierownik polskiej zimowej wyprawy na K2, o nieuzgodnionym szczytowym ataku Denisa Urubki.

Aktualizacja: 26.02.2018 06:11 Publikacja: 25.02.2018 17:59

Krzysztof Wielicki: Nie zostawimy Denisa Urubki samego

Foto: YouTube

"Rzeczpospolita": Kiedy dowiedzieliście się o decyzji Denisa Urubki?

Krzysztof Wielicki: Tuż po godzinie 9 rano w sobotę Darek Załuski wyszedł w bazie poza namiot i mówi, że 600 m dalej widać jakiegoś człowieka, który idzie z plecakiem. Poprzedniego dnia rozmawialiśmy w zespole, zastanawiając się, czy Denis zdobędzie się na taki krok. Szanse ocenialiśmy pół na pół. Wydawało się, że skoro pojawił się na wspólnym śniadaniu, siedział w mesie około godziny i nawet nie miał na sobie kombinezonu, to już nie wyjdzie. Nie chciał z nami rozmawiać, po śniadaniu poszedł do swojego namiotu. Potem go zobaczyliśmy.

Zapowiadał, że ruszy samotnie?

Wprost tego nie zapowiadał, ale był rozczarowany, że Adam Bielecki odmówił mu wspólnego wyjścia. Adam stwierdził, że przy takiej pogodzie nie ma sensu ryzykować, skoro prognozy zapowiadają poprawę na początku marca. Powiedział, że woli poczekać. Denis widział, że nie ma partnera, a bardzo chce zdobyć K2 przed 1 marca, bo wymyślił sobie, że zima się kończy 28 lutego. W świecie alpinistycznym pory roku liczy się jednak astronomicznie. Przecież kalendarz stworzył człowiek, a nie natura.

Dwaj członkowie zespołu spotkali się z nim w obozie pierwszym...

Działamy według założonego planu. Kiedy Denis dotarł do obozu C1, spotkał tam kolegów. Chciałem koniecznie z nim nawiązać kontakt. Poprosiłem Marcina Kaczkana, żeby przekazał słuchawkę Denisowi, ale ten nie chciał rozmawiać. Powiedziałem więc, żeby wziął ze sobą radiotelefon. Odmówił. Stwierdził, że nie chce żadnej pomocy.

Podjął ryzyko i nie chce narażać kolegów w razie kłopotów?

Tak, on chce wziąć tę decyzję tylko na swoje sumienie. Myli się jednak, bo to nie jest tylko jego ryzyko. Nie jest tak, że on sobie poszedł, a my to zlekceważymy. Nikt nie powie, skoro poszedł, to niech umiera. Jesteśmy zespołem i mamy obowiązek przynajmniej próbować zabezpieczyć jego wyjście. On tego nie wziął pod uwagę i o to mamy pretensje. A co będzie, jeśli złamie nogę? Zespoły, które idą do góry, mają sprawdzać, czy nic mu się nie stało. Mają pójść do obozu trzeciego, zobaczyć. Zabranie zwykłego radia czasami ratuje życie. Martwimy się o niego. Dla mnie ta sytuacja jest tym bardziej przykra, że Denis to mój przyjaciel.

Ma szansę samotnie dojść do szczytu?

Da się to zrobić samemu. W pojedynkę wszedłem zimą na Lhotse. Bardzo wiele zależy od pogody. Według naszych prognoz będzie miał bardzo silny wiatr na części drogi, nazywanej Ramieniem. Bardziej się boję nie o samą próbę wejścia, ale o zejście. Jeśli pogoda będzie bardzo zła, to Denis może stracić orientację. Chłopcy nie dadzą rady go doścignąć, ale do trzeciego obozu mogą dojść. W dniu jego ataku możemy być na wysokości 7200–7400 m, ale jeśli będzie zachmurzenie, to nikt nikogo nie widzi.

Macie wyniesiony tlen ratunkowy?

Dzisiaj zespół tragarzy miał wyjść z tlenem, ale ponieważ padał śnieg, to został w bazie. Tlen będzie się znajdował w drugim obozie.

Podobno podczas nocowania na wysokości 7200 metrów Urubko miał halucynacje?

Wiem, że pojawiły się takie informacje, ale to jest nieporozumienie. To nie były halucynacje, tylko zwykły sen. Ktoś to źle zinterpretował.

Można powiedzieć, że jest dobrze zaaklimatyzowany?

Powiedziałbym, że na granicy tego, jak powinien być. Między 7200 m a 8600 m jest jednak spora różnica. Oczywiście, on jest bardzo dobrym alpinistą i to wyzwanie jest w jego zasięgu, ale bardzo wiele zależy od pogody. Teraz dzień jest krótki, a w nocy nie może ruszyć do ataku, bo przy temperaturze -40 po godzinie, dwóch nie czuje się stóp.

Do jakiej wysokości macie rozpoznaną trasę?

Do poziomu 7400 m, bo Adam i Denis wyszli 200 m powyżej trzeciego obozu. Do Ramienia jeszcze jest dużo skomplikowanego terenu. On był na K2 zimą w 2003 roku. Może już nie pamiętać wszystkich elementów trasy.

Kiedy może być wiadomo, czy Urubce się udało?

Nie mamy z nim kontaktu, więc dopiero we wtorek może być coś wiadomo. W marcu chcemy sami atakować, bo prognozy pogody dają na to szansę.

"Rzeczpospolita": Kiedy dowiedzieliście się o decyzji Denisa Urubki?

Krzysztof Wielicki: Tuż po godzinie 9 rano w sobotę Darek Załuski wyszedł w bazie poza namiot i mówi, że 600 m dalej widać jakiegoś człowieka, który idzie z plecakiem. Poprzedniego dnia rozmawialiśmy w zespole, zastanawiając się, czy Denis zdobędzie się na taki krok. Szanse ocenialiśmy pół na pół. Wydawało się, że skoro pojawił się na wspólnym śniadaniu, siedział w mesie około godziny i nawet nie miał na sobie kombinezonu, to już nie wyjdzie. Nie chciał z nami rozmawiać, po śniadaniu poszedł do swojego namiotu. Potem go zobaczyliśmy.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Inne sporty
Bratobójcza walka o igrzyska. Polacy zaczęli wyścig do Paryża
kolarstwo
Katarzyna Niewiadoma wygrywa Strzałę Walońską. Polki znaczą coraz więcej
Inne sporty
Paryż 2024. Tomasz Majewski: Sytuacja w Strefie Gazy zagrożeniem dla igrzysk. Próba antydronowa się nie udała
Inne sporty
Przygotowania Polski do igrzysk w Paryżu. Cztery duże szanse na złoto
Inne sporty
Kłopoty z finansowaniem żużla. Państwowa licytacja o Zmarzlika