Coraz rzadziej spotyka się dziś coś takiego jak polemika. Żeby z kimś polemizować trzeba mieć argumenty, umieć ubrać je w słowa, połączyć zdania w logiczny ciąg. To wymaga wykształcenia, kontaktu z literaturą, rozmów z ludźmi mającymi horyzonty wykraczające poza szatnię piłkarską i poczucie humoru nieco inne niż w koszarach.

Polemikę zastępują inwektywy. Ponieważ coraz częściej czytelnicy też nie zawsze rozumieją co jest napisane, bardziej do nich przemawia krótka forma. Im kto lepiej obraża za pomocą agresji, wulgaryzmów lub kategorycznej inwektywy, tym na większy poklask może liczyć. Staje się odważny i bezkompromisowy. Żadnej taryfy ulgowej, analizy i zrozumienia wydarzeń, postawienia się w sytuacji uczestnika ocenianego zdarzenia, co powinni wiedzieć szczególnie byli sportowcy. Zamiast tego walenie w twarz, charakterystyczne nie dla dziennikarza, a dla kibica, który nawet nie próbuje niczego zrozumieć, bo widzi tylko swoich i obcych, czyli wrogów.

Wojciech Kowalczyk był jednym z największych piłkarskich talentów, pochodzących z Warszawy i okolic. Pięknie się zapowiadał, jednak nie zrobił kariery, jaką mu nie bez podstaw przepowiadano. Może dlatego, że z całego organizmu najsprawniej funkcjonowały mu nogi. Tomasz Hajto, jak na zawodnika o technice operatora młota parowego zrobił sporą karierę. Jednak jakiś ślad na jego psychice musiał zostawić mecz z Portugalią na mundialu w Korei. Jerzy Engel spytał go czy może pilnować Pauletę. Hajtę cechuje bezrefleksyjna pewność siebie, która czasami pomaga osiągnąć sukces. - Nosem go wciągnę - powiedział trenerowi. No i Polska przegrała 0:4, a Pauleta strzelił trzy gole. Jako trener Tomasz Hajto nie stracił rezonu, jednak jakoś nie widać już chętnych na jego zatrudnienie.

Kowalczyk i Hajto dawali wyjątkowo dużo okazji aby zrównać ich z ziemią za postawę na boisku i rozmaite wybryki poza nim. Nie przypominam sobie jednak takiej krytyki ze strony mediów, po której by się nie podnieśli. To były inne media, dziennikarze krytykując dobierali słowa i czasami woleli ugryźć się w język. Obydwaj dawni piłkarze wyżywają się teraz jako komentatorzy Polsatu, który jak widać nie stawia swoim pracownikom wygórowanych wymagań, dotyczących wykształcenia, kultury, języka i obycia, wymaganych od osób, kształtujących opinie. To są dzisiaj cechy odchodzące w przeszłość.

Nawet w obniżającej standardy Telewizji Polskiej Wojciech Kowalczyk, ze swoimi świadectwami szkoły podstawowej nadawałby się najwyżej do roli ciecia, który na bramie przy Woronicza opuszcza łańcuch, żeby redaktor Szpakowski mógł po pracy odjechać do domu.