Polski występ na Euro: Sto procent normy

Chyba nikt nie ma wątpliwości, że Polacy zagrali we Francji najlepiej jak potrafili. Skoro tak, to znaczy, że na więcej tej drużyny nie stać.

Aktualizacja: 01.07.2016 12:57 Publikacja: 01.07.2016 10:59

Polski występ na Euro: Sto procent normy

Foto: AFP

Myślenie przed rozpoczęciem Euro o finale nie miało nic wspólnego z realiami, ale należało do dobrego tonu. Kto studził te nastroje, nie był dobrym Polakiem, a przynajmniej był człowiekiem małej wiary. Poddaliśmy się temu optymizmowi, o co trudno mieć do kogokolwiek pretensje. Kiedy Polacy ostatni raz odnosili w piłce nożnej realny sukces w kraju trwał stan wojenny. Dziś chyba już większość na trybunach tworzą ludzie, urodzeni po roku 1982. Oni o prawdziwych sukcesach tylko słyszeli, nigdy nie mogli ich dotknąć ani poczuć. Kiedy wyjeżdżają na mecze za granicę są silni własną kibicowską, wierną biało-czerwonym barwom masą, a nie wielkością piłkarzy.

To pierwszy raz miało się zmienić. Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik, Grzegorz Krychowiak, Kamil Glik, Jakub Błaszczykowski, Łukasz Piszczek, nasi bramkarze są w Europie znani na tyle, że budowanie na ich nazwiskach optymizmu stawało się naturalne.

Do tego dochodziła dość normalna w takich sytuacjach wiara odpytywanych przez dziennikarzy trenerów i Zbigniewa Bońka. A co mieli mówić? Jeśli wyjeżdżasz na wielki turniej to wiadomo, że po zwycięstwo. Wprawdzie Adam Nawałka niczego nie obiecywał, ale dawał do zrozumienia. Jak by się czuli jego zawodnicy i kibice, gdyby wyczuli w słowach trenera brak wiary?

Może Nawałka rzeczywiście wierzył w lepszy wynik, w każdym bądź razie dołożył wszelkich starań aby go osiągnąć. Trener wraz ze swoim sztabem wykonali gigantyczną pracę, niczego nie pozostawili przypadkowi. Czy gdzieś popełnili błędy? Być może. Zawsze kiedy w takich sytuacjach pojawia się wątpliwość pada pytanie: a na kogo trener postawił?

Postawił na chyba wszystkich najlepszych piłkarzy z polskim obywatelstwem. Można się zastanawiać dlaczego w kadrze znalazł się Thiago Cionek, ale każdy selekcjoner miewał swoje trudne do zrozumienia słabości. W przypadku Nawałki można jeszcze mówić o Krzysztofie Mączyńskim, piłkarzu ligowym, który nie mógł dodać wartości reprezentacji. Był jej najbardziej szarym punktem, wyróżniał się liczbą przebiegniętych kilometrów, ale nie jakimiś szczególnymi zagraniami. Biegał, bo od tego jest.

Ale przecież Mączyński nie przegrał nam mistrzostw. Ba, reprezentacja też nie przegrała ani jednego z pięciu meczów, a mimo to została wyeliminowana.

Trener brał pod uwagę możliwości piłkarzy i specyfikę turnieju, który można wygrać minimalnym nakładem sił i środków. W końcu Portugalia znalazła się w półfinale, mimo że nie odniosła ani jednego zwycięstwa. Wielkie turnieje wygrywa się grą obronną, a pod tym względem nie można mieć do Polaków żadnych zastrzeżeń.

Wypadało by jednak dodać do tej wartości jeszcze jedną: skuteczność w ataku. W pięciu meczach Polacy strzelili cztery bramki, czyli średnio mniej niż jedną na mecz. Tak się długo nie da. Wszyscy byliśmy pod wrażeniem waleczności naszych piłkarzy, nie chcąc chyba przyjąć do wiadomości, że to trochę za mało. Zachwycaliśmy się poszczególnymi zawodnikami, nie mając wielu okazji do chwalenia całej drużyny za akcje, które przyniosłyby bramkę.

Bohaterem meczu z Irlandią Północną został strzelec gola Arkadiusz Milik, który później raził nieskutecznością. Z Niemcami wyróżnialiśmy Michała Pazdana, z Ukrainą Jakuba Błaszczykowskiego, ze Szwajcarią Łukasza Fabiańskiego, przeciw Portugalii obudził się Robert Lewandowski. Jeśli bohaterem zostaje środkowy obrońca lub bramkarz to sygnał, że więcej złego dzieje się pod naszą bramką niż dobrego pod bramką przeciwników.

Pazdan był jedynym zawodnikiem, który podczas Euro zagrał lepiej niż we wcześniejszych meczach. Nie zawiódł też Bartosz Kapustka, mający mniej szans na pokazanie swojego talentu. Ale nie przesadzajmy. Kapustka to przyszłość. Inne reprezentacje mają nie gorszych młodych piłkarzy. Strzelec bramki dla Portugalii Renato Sanches jest młodszy od Kapustki o prawie rok, a już gra w drużynie rolę pierwszego skrzypka linii pomocy.

Właściwie nikt nie zawiódł. Wszyscy grali na swoim poziomie, dali z siebie wszystko, a to znaczy, że więcej już dać nie mogą. Godny najwyższego szacunku jest profesjonalizm Łukasza Fabiańskiego, Łukasza Piszczka, Kamila Glika, Kuby Błaszczykowskiego, Grzegorza Krychowiaka, Kamila Grosickiego. Sytuacja każdego z nich była inna: od traumatycznej przeszłości po debiuty na wielkiej imprezie. Znaleźli się w ósemce najlepszych, osiągnęli więc więcej niż jakakolwiek polska reprezentacja w mistrzostwach Europy. To jest jej realna wartość i możliwości. W roku 2006, po zwycięskim meczu Polski nad Belgią w Brukseli trener Leo Beenhakker powiedział do dziennikarzy z Beneluksu: Gdyby brać pod uwagę talenty, jakie rodzą się w Polsce i gdyby były one właściwie wykorzystane, Polska nie powinna opuszczać pierwszej ósemki najlepszych drużyn w Europie.

Trudno się z nim nie zgodzić.

Czy może być lepiej? Powinno. Nie ma potrzeby zmieniać selekcjonera. Nikt nie powinien odchodzić z reprezentacji. Najstarsi: Łukasz Piszczek, Kuba Błaszczykowski, Łukasz Fabiański mają po 30 lat i mogą (a nawet powinni) grać jeszcze przez kilka lat. Pozostali są młodsi, czegoś się nauczyli, tylko jeden spalił się psychicznie (Piotr Zieliński), co też jest dla trenera pożyteczną wiedzą. We wrześniu rozpoczynają się eliminacje do mistrzostw świata. Mamy reprezentację niezłą, będzie jeszcze lepsza, a po mistrzostwach we Francji także silniejsza psychicznie. I powszechnie lubiana, bo sobie na tę sympatię zapracowała.

Myślenie przed rozpoczęciem Euro o finale nie miało nic wspólnego z realiami, ale należało do dobrego tonu. Kto studził te nastroje, nie był dobrym Polakiem, a przynajmniej był człowiekiem małej wiary. Poddaliśmy się temu optymizmowi, o co trudno mieć do kogokolwiek pretensje. Kiedy Polacy ostatni raz odnosili w piłce nożnej realny sukces w kraju trwał stan wojenny. Dziś chyba już większość na trybunach tworzą ludzie, urodzeni po roku 1982. Oni o prawdziwych sukcesach tylko słyszeli, nigdy nie mogli ich dotknąć ani poczuć. Kiedy wyjeżdżają na mecze za granicę są silni własną kibicowską, wierną biało-czerwonym barwom masą, a nie wielkością piłkarzy.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
NOWE TECHNOLOGIE
Pranksterzy z Rosji coraz groźniejsi. Mogą używać sztucznej inteligencji
Sport
Nie żyje Julia Wójcik. Reprezentantka Polski miała 17 lat
Olimpizm
MKOl wydał oświadczenie. Rosyjskie igrzyska przyjaźni są "wrogie i cyniczne"
Sport
Ruszyła kolejna edycja lekcji WF przygotowanych przez Monikę Pyrek
Sport
Witold Bańka: Igrzyska olimpijskie? W Paryżu nie będzie zbyt wielu Rosjan