Pazdan: Pytałem sędziego, dlaczego nie kończy meczu

Jeśli w niedzielę nie wygramy sezon będzie zmarnowany - Michał Pazdan dla "Rzeczpospolitej".

Aktualizacja: 02.05.2016 20:08 Publikacja: 02.05.2016 19:55

Pazdan: Pytałem sędziego, dlaczego nie kończy meczu

Foto: Fotorzepa, Bartosz Jankowski

Czytaj także:

Pierwszy krok w kierunku dubletu na stulecie Legii wykonany

Michał Pazdan: Pierwszy zrobiony, ale tak naprawdę najważniejszy mecz czeka nas w niedzielę przeciwko Piastowi w lidze.

Lech skupił się wyłącznie na przeszkadzaniu. To był łatwy mecz dla obrońcy?

Na pewno nie. To był bardzo trudny mecz. Trener Stanisław Czerczesow przed początkiem tego spotkania tłumaczył nam, że trofea zdobywają zespoły, które przede wszystkim bramek nie tracą. I na to właśnie nas uczulał. Dlatego też to spotkanie mogło nie wyglądać specjalnie widowiskowo z naszej strony, ale wygraliśmy i zdobyliśmy Puchar. I z tego się cieszymy.

Dla pana szczególnie ważne było to spotkanie w kontekście pańskiego zdrowia. Dopiero wrócił pan po kontuzji.

I dlatego się cieszę, że zakończyłem ten mecz zdrowy, że kolano wytrzymało. Ostatnie dwa tygodnie niemal nie trenowałem. Dobrze, że trener wystawił mnie na mojej ulubionej pozycji środkowego obrońcy, na której czuję się najbardziej pewny. W lidze zostały nam jeszcze trzy spotkania do rozegrania, także jeszcze zdążę dojść do pełnej sprawności fizycznej.

Race co chwila rzucane z trybun musiały wam przeszkadzać.

Przeszkadzały, oczywiście. Nie jest to łatwe, gdy prowadzisz 1:0, skupiasz się na tym, by się dobrze ustawić, żeby wyprowadzić jakąś kontrę, podwyższyć, a tu wciąż musisz oglądać się za siebie na race, które lądują na murawie. Co chwila były jakieś przerwy, nie wiadomo było, ile sędzia doliczy czasu, kiedy to się skończy. Bardzo niefajna sytuacja dla piłkarzy. Najważniejsze było, żeby nie spanikować.

Pytaliście sędziego Szymona Marciniaka dlaczego tego meczu nie kończy?

Podszedłem do niego i mówiłem, żeby zakończył to spotkanie, ponieważ nie da się grać w tych warunkach. Ale słyszałem tylko w odpowiedzi, że jeszcze kilka minut, jeszcze trzy, później, że jeszcze sześć. Race leciały prosto na Arka Malarza. W efekcie nie wiem nawet, ile ten mecz trwał, miałem wrażenie, jakbyśmy grali dogrywkę. Pierwszy raz zdarzyło mi się być na boisku ponad 100 minut bez dogrywki.

Dochodziło do takich sytuacji, że gra nie była przerwana, chociaż w waszym polu karnym leżały płonące race.

Akurat tego nie widziałem, bo byłem ustawiony przodem do napastników Lecha.

Taka Legia wystarczy w niedzielę na Piasta?

Musi wystarczyć. Jeśli w niedzielę nie wygramy sezon będzie zmarnowany.

Czytaj także:

Pierwszy krok w kierunku dubletu na stulecie Legii wykonany

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Sport
Ruszyła kolejna edycja lekcji WF przygotowanych przez Monikę Pyrek
Sport
Witold Bańka: Igrzyska olimpijskie? W Paryżu nie będzie zbyt wielu Rosjan
polityka
Jasne stanowisko szefa WADA ws. powrotu do polskiej polityki
Sport
Prezes Radosław Piesiewicz: PKOl to nie jest moje księstwo. To dobrze prosperująca instytucja
SPORT I POLITYKA
Radosław Piesiewicz ujawnia. Milionowa dziura w budżecie PKOl