Japonia doczekała się mistrza sumo

Po wielu latach przerwy japoński zapaśnik triumfuje w dyscyplinie sportowej pochodzącej ze swojego kraju.

Aktualizacja: 24.01.2016 11:54 Publikacja: 24.01.2016 11:50

Japonia doczekała się mistrza sumo

Foto: YouTube

Wiadomość może zakrawa na żart, ale dane nie kłamią. Ostatnim z japońskich sumitów, czyli wojowników sumo, który wygrał jakikolwiek ważny turniej, był Tochiazuma w 2006 roku. Po dziesięciu latach przerwy i całkowitej dominacji zawodników z Mongolii, kolejny Japończyk sięga po najwyższe wyróżnienie.

Od 1998 roku najwyższą rangę, stopień tzw. yokozuny w rdzennie japońskim sporcie uzyskują jeden po drugim jedynie cudzoziemcy. Po Amerykaninie z Hawajów kolejno czterech Mongołów dotarło na szczyt w sumo. Jeden z nich, Hakuho, tworzy obecnie historię japońskiego sportu wygrywając rekordowo wiele głównych turniejów.

Letnie zawody z 2015 roku niespodziewanie przerwały jego passę. Hakuho przegral o jedną walkę (z 15, które trzeba stoczyć podczas każdego turnieju) za dużo i musiał uznać wyższość innego zawodnika o ringowym pseudonimie Terunofuji. Jak się nietrudno domyślić on także pochodził z Mongolii.

Tym razem inauguracyjny turniej na początek 2016 roku ponownie nie przyniósł szczęścia Hakuho. Super yokozuna przegrał 3 walki i z bilansem 12 zwycięstw remisował z innym wielkim mistrzem Harumafujim (także Mongoł) oraz Japończykiem Toyonoshimą. Na czele znalazł się niespodziewanie Kotoshogiku, który w noworocznym turnieju przegrał tylko jedyny raz.

Tym samym pierwsza nagroda w jednym z sześciu najważniejszych turniejów rozgrywanych co roku po dekadzie wróciła do Japonii. I to po równo 10 latach i z identycznym bilansem zwycięstw, ponieważ ostatni zwycięzca z Kraju Kwitnącej Wiśni także wygrał 14-1 styczniowe zawody w 2006 roku.

Kotoshogiku to być może materiał na kolejnego mistrza. Podczas zakończonych właśnie zawodów poradził sobie już z trzema obecnymi yokozuna (z Mongolii), przed zaliczeniem 13. wygranej powstrzymał go jedynie wspominany rodak Toyonoshima.

Jeżeli uda mu się zatriumfować także w wiosennym turnieju w marcu w Osace, wówczas może liczyć na awans na najwyższy stopień hierarchii sumo. Jest bowiem zawodnikiem już niemłodym - o niewiele ponad rok starszym od ustanawiającego rekordy wszech czasów Hakuho - jednak wciąż zajmującym miejsce w drugim szeregu. Ma na swoim koncie 66 startów w najważniejszych turniejach, co stawia go na drugim miejscu w klasyfikacji zapaśników, którzy najdłużej czekali na zostanie yokozuną. Aktualny lider (Kyokutenho pochodzący z Mongolii) się nie doczekał i z wynikiem 86 zawodów zakończył karierę w ubiegłym roku.

Wiadomość może zakrawa na żart, ale dane nie kłamią. Ostatnim z japońskich sumitów, czyli wojowników sumo, który wygrał jakikolwiek ważny turniej, był Tochiazuma w 2006 roku. Po dziesięciu latach przerwy i całkowitej dominacji zawodników z Mongolii, kolejny Japończyk sięga po najwyższe wyróżnienie.

Od 1998 roku najwyższą rangę, stopień tzw. yokozuny w rdzennie japońskim sporcie uzyskują jeden po drugim jedynie cudzoziemcy. Po Amerykaninie z Hawajów kolejno czterech Mongołów dotarło na szczyt w sumo. Jeden z nich, Hakuho, tworzy obecnie historię japońskiego sportu wygrywając rekordowo wiele głównych turniejów.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Sport
Ruszyła kolejna edycja lekcji WF przygotowanych przez Monikę Pyrek
Sport
Witold Bańka: Igrzyska olimpijskie? W Paryżu nie będzie zbyt wielu Rosjan
polityka
Jasne stanowisko szefa WADA ws. powrotu do polskiej polityki
Sport
Prezes Radosław Piesiewicz: PKOl to nie jest moje księstwo. To dobrze prosperująca instytucja
SPORT I POLITYKA
Radosław Piesiewicz ujawnia. Milionowa dziura w budżecie PKOl