Dążenia organizacji pro-life, by wszystkie dzieci, nawet te z wadami letalnymi, urodziły się i zostały ochrzczone, rozmywa się z oczekiwaniami rodziców. Okazuje się, że nie każdy z nich chce pochować dziecko, które urodziło się martwe.
– Oczywiście im więcej się o tym mówi, tym częściej rodzice, którzy stracili dziecko, pytają o możliwość pochówku. Ale nie jest to regułą. Nie ma także procedur nakazujących im takie zachowanie – mówi Piotr Gołaszewski, rzecznik Szpitala Bródnowskiego. – Oczywiście, im bardziej zaawansowana jest ciąża, tym częściej rodzice proszą o wydanie ciała dziecka. Zdarza się też, że przy ciąży kilkutygodniowej jesteśmy proszeni o przekazanie materiału biologicznego, bo odbędzie się pogrzeb. Jednak przy tak wczesnej ciąży nie zawsze udaje się nam taki materiał uzyskać – tłumaczy Gołaszewski. Przyznaje jednak, że choć poronienie zawsze jest trudne, to są też ludzie, którzy po wyjściu ze szpitala, nie chcą do tej sprawy wracać, a tym bardziej urządzać pogrzebu.
W takiej sytuacji martwe płody trafiają do szpitalnego magazynu, gdzie spędzają od kilku tygodni do kilku miesięcy. – To jest czas, który dostaje rodzina na to, by zmienić zdanie w sprawie pogrzebu. Jeśli nadal u nas zostanie, to raz na jakiś czas organizujemy zbiorowy pogrzeb – mówi Gołaszewski.
Jednak problemem jest, kto za to zapłaci. Teoretycznie powinna gmina, ale dla niej są to koszty, których stara się uniknąć. Chyba że są to dzieci podopiecznych ośrodków pomocy społecznej.
– Organizujemy takie pogrzeby dzieciom urodzonym martwo, niezależnie od etapu ciąży naszych podopiecznych i na ich życzenie – tłumaczy Monika Pawlak z łódzkiego MOPS . Dodaje, że ośrodek wówczas zajmuje się wszelkimi formalnościami od zakupu trumny, poprzez samą organizację pogrzebu. – Mamy podpisaną umowę z firmą pogrzebową – tłumaczy urzędniczka. Na życzenie rodziców zwłoki mogą być też skremowane – mówi Monika Pawlak.