Korespondencja z Aten
Do otwartej groźby wobec naszego kraju, ale także Węgier, Czech i Słowacji, posunęli się przywódcy dwóch państw, w które najbardziej uderzył kryzys migracyjny: Grecji i Włoch. – Jeśli jakiś kraj nie chce przestrzegać porozumienia, dobrym rozwiązaniem będzie pozbawienie go funduszy strukturalnych albo przynajmniej ich ograniczenie – powiedział Aleksis Cipras grupie dziennikarzy z europejskich mediów, w tym „Rzeczpospolitej". – Umów należy dotrzymywać – dodał premier Grecji, przypominając, że już rok temu nasz kraj zgodził się wziąć udział w programie redystrybucji uchodźców. – Nie może być Europy a la carte, korzystania z integracji tylko wtedy, gdy jest to wygodne – mówił. Jego zdaniem koncepcja „elastycznej solidarności" forsowana przez kraje Grupy Wyszehradzkiej (czyli np. zamiast przyjmować uchodźców – płacimy) nie jest poważna i została wymyślona tylko po to, aby ułatwić tym państwom złamanie podjętych zobowiązań.
Także premier Włoch Matteo Renzi zapowiedział w telewizji RAI, że zawetuje wypłacenie unijnych funduszy krajom, które nie chcą przyjąć uchodźców.
Rok temu państwa Unii uzgodniły program podziału do końca 2017 r. 160 tys. uchodźców z Włoch i Grecji. Ówczesny rząd PO–PSL zobowiązał się do przyjęcia 7 tys. z nich. Jednak do tej pory do naszego kraju nie został sprowadzony ani jeden, podobnie jak na Węgry czy do Austrii. Słowacy i Czesi przyjęli pojedyncze osoby.
Polska jest największym beneficjentem funduszy strukturalnych. To około 10 mld euro rocznie, istotnych dla planu rozwoju kraju wicepremiera Mateusza Morawieckiego.