Coraz więcej dłużników alimentacyjnych zaczyna płacić na swoje dzieci. Z najnowszego raportu przygotowanego przez Krajowy Rejestr Długów wynika, że we wrześniu do rejestru trafiło 650 nowych alimenciarzy. Dla porównania w marcu tego roku wpisano do niego aż 2,5 tys. nowych dłużników. Ponadto kwota ich zaległości alimentacyjnych zmniejszyła się ze 180 mln zł na wiosnę do 106 mln zł obecnie.
Skąd ten spadek? Wszystko wskazuje na to, że jest to efekt zaostrzenia przepisów art. 209 kodeksu karnego dotyczącego uchylania się od obowiązku alimentacyjnego. Obecne przepisy mówią, że jeśli zaległość ojca lub matki zobowiązanych do świadczenia przekroczy równowartość trzymiesięcznych alimentów, można złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.
– Kobiety chętnie składają takie wnioski. Zauważyłyśmy, że coraz więcej matek się tymi rozwiązaniami interesuje – mówi Iwona Janeczek ze stowarzyszenia „Dla naszych dzieci" zrzeszającego kobiety, które walczą o pieniądze dla dzieci. – Widać, że dłużnicy się przestraszyli, bo zaczęli płacić także ci, który nie dali swoim dzieciom ani złotówki nawet przez dziesięć lat – dodaje kobieta.
Pełne ręce roboty
Wzmożony ruch zauważono także w prokuraturach. Prokuratura Krajowa będzie miała te dane dopiero w przyszłym roku, ale mniejsze jednostki podkreślają, że jest on lawinowy. Przykładowo w okręgu łódzkim tylko w sierpniu i we wrześniu tego roku prokuratury wszczęły 367 takich spraw. To niemal 60 proc. więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku.
– W żadnej innej kategorii przestępstw nie widać takiego skoku – przyznaje Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury. – W tym roku w ciągu dwóch letnich miesięcy łódzkie prokuratury wysłały do sądu 50 aktów oskarżenia w takich sprawach, rok temu w tym samym okresie tylko dziewięć – dodaje prokurator.