Zaczęło się od nagrania w internecie, na którym widać, jak kilku mężczyzn rozłupuje na kawałki kamień z piramidy w Gizie. A potem wystawia jego fragmenty na sprzedaż - w cenie 250-300 funtów egipskich (czyli 125-150 zł) za sztukę.
W sobotę trzech podejrzanych zostało aresztowanych. I, jak podało MSW, cytowane przez najważniejszą, bliską władzom gazetę "Al-Ahram", doszło do tego po złożeniu doniesienia przez dyrektora generalnego ośrodka archeologicznego, który zajmuje się piramidami w Gizie.
Zatrzymani mieli się przyznać do wandalizmu i kradzieży oraz wskazać jednego nabywcę. On też trafił za kraty. Zamierzał wysłać kawałki najsławniejszego egipskiego zabytku swojemu koledze za granicą.
W mediach społecznościowych wielu Egipcjan wyrażało oburzenie, nie tylko na wandali i złodziei, ale także na władze, które - ich zdaniem - nie chronią tak cennych i atrakcyjnych turystycznie obiektów, jak piramidy. W niedzielę do oburzonych dołączyli archeolodzy egipscy.
Tłumaczyć zaczął się dyrektor terenu, na którym stoją piramidy. - Okolica jest trudna do upilnowania, a na dodatek do aktu wandalizmu doszło z dala od turystycznych szlaków, za piramidą Mykerinosa, a zwiedzanie ogranicza się do piramid Cheopsa i Chefrena, oraz do Sfinksa - tłumaczył dyrektor Husejn Basir, portalowi "Al-Ahram".