Agresja, uzależnienia, pierwsze konflikty z prawem – nastolatki z takimi problemami mają się resocjalizować w młodzieżowych ośrodkach wychowawczych (MOW). Przywracanie ich do normalnego życia często jest fikcją. Mimo terapii większość schodzi na złą drogę – wskazuje raport NIK, który poznała „Rzeczpospolita".
– Resocjalizacja jest mało skuteczna. Mniej osób wchodzi na drogę przestępczą po opuszczeniu zakładów karnych niż ośrodków wychowawczych – mówi Krzysztof Kwiatkowski, prezes NIK.
Połowa podjęła pracę
W kraju działa 96 takich ośrodków, w których przebywa ok. 4,7 tys. nastolatków (dane z połowy 2017 r.). Sąd umieszcza w nich młodzież niedostosowaną społecznie – notorycznych wagarowiczów, uciekinierów z domu, sięgających po narkotyki, alkohol, ale też nieradzących sobie z agresją czy mających na koncie pierwsze kradzieże.
Pobyt w ośrodku daje jednak marne efekty. Ponad 30 proc. byłych wychowanków ośrodków, których los zbadali kontrolerzy NIK (418 osób z 14 ośrodków), weszło w konflikt z prawem. Im dłuższy czas mija od wyjścia z ośrodka, tym gorzej – po pięciu latach samodzielnego życia już 60 proc. weszło na drogę przestępczą (to osoby, które opuściły ośrodki w 2012 r.). To więcej niż w przypadku dorosłych, którzy odsiedzieli wyroki i opuścili zakłady karne – po pięciu latach życia na własny rachunek tylko 38 proc. byłych więźniów weszło w konflikt z prawem. Wymowne są też inne ustalenia. Spośród 418 byłych wychowanków tylko połowa podjęła pracę i co trzeci naukę.
Według NIK „skuteczną resocjalizację ograniczają bariery". Kontrolerzy wskazują, że brakuje placówek wyspecjalizowanych w rozwiązywaniu indywidualnych dysfunkcji nieletnich.