W wielkanocny wieczór 2016 roku Karol J. zadzwonił do infolinii lotniska w Modlinie. Powiedział, że na lotnisku jest bomba. Poinformował nawet, o której godzinie ładunek eksploduje.
Służby pracujące na lotnisku nie zignorowały tej informacji i ewakuowały ludzi z budynku. Port lotniczy opuściło kilkaset osób.
Tymczasem informacja okazała się "żartem". Prokurator Maciej Godzisz domagał się od oskarżonego kary roku i ośmiu miesięcy bezwzględnego więzienia, 80 tysięcy złotych nawiązki dla przewoźnika, który ucierpiał w zdarzeniu, Ryanaira, i 50 tysięcy złotych na rzecz lotniska w Modlinie. Godzisz podkreślił, że Karol J. dopiero dziś przyznał się do winy, takie zachowanie ocenił jako "chłodną kalkulację".
Mężczyzna tłumaczył, że był pijany. Za swoje zachowanie przeprosił w sądzie.
Obrońcy Karola J. odwołali się od tej decyzji. Wczoraj sprawą zajmował się Sąd Okręgowy Warszawa-Praga. - Umieszczenia tego młodego człowieka w zakładzie karnym wydaje mi się zbyt surowe, zbyt dolegliwe dla niego. Jakkolwiek jakąś karę ponieść musi - tłumaczył obrońca.