Dotychczasowe ustalenia wskazują, że policjantów - tuż przed tym, gdy padł strzał, który śmiertelnie ranił Australijkę - zaskoczył głośny dźwięk, który mógł być efektem odpalenia w pobliżu samochodu fajerwerków.
Agencja stanowa badająca sprawę śmierci 40-latki przesłuchała jednego z dwóch funkcjonariuszy, którzy brali udział w patrolu wysłanym po tym, jak Justine Diamond zadzwoniła na numer alarmowy.
Policjant Matthew Harrity podczas przesłuchania zeznał, że policjanci zostali "zaskoczeni przez hałas", którego źródło znajdowało się blisko radiowozu - podało w oświadczeniu badające sprawę Minnesota Bureau of Criminal Apprehension. Policjantem, który miał oddać śmiertelny strzał był siedzący na siedzeniu pasażera Mohamed Noor.
"Tuż po tym, jak Diamond podeszła do okna radiowozu od strony kierowcy, Noor - według zeznania partnera - miał wystrzelić z broni trafiając Ruszczyk przez otwarte okno samochodu" - czytamy w oświadczeniu.
Hałas, który usłyszeli funkcjonariusze przed tym jak padł śmiertelny strzał, nie został dotąd zidentyfikowany. Spekuluje się jednak, że mogły to być fajerwerki, których odgłosy przypominały strzały z broni palnej.