Prowadząca kawiarnię Véronique Jacquet mówi, że do jej lokalu przychodzili głównie stali klienci, aż nagle zaczęli dzwonić do niej i jej syna dziennikarze. Jacquet przyznaje, że gdy jej syn usłyszał o gwiazdce Michelin dla kawiarni matki "niemal umarł ze śmiechu".

Jak się okazało autorzy katalogu pomyli kawiarnię z Bourges z restauracją pod Paryżem noszącą tę samą nazwę. Tamten lokal to restauracja, w której można zjeść móżdżek wołowy czy homara, a menu lunchowe kosztuje 48 euro. W kawiarni w Bourges serwowana jest natomiast domowa lasagne.

- Przeprosiliśmy już właścicieli obu lokali - powiedziała Claire Dorland-Clauzel reprezentująca Michelin.

A kucharka z kawiarni należącej do Jacquet, Penelope Salmon, przyznała, że choć nigdy nie marzyła o gwiazdce Michelin, to jednak "wkłada w gotowanie całe serce".