Przypomnijmy, że w ciągu roku urzędowania ministra Antoniego Macierewicza odwołani zostali lub podali się do dymisji wszyscy kluczowi dowódcy Sił Zbrojnych. Mundury zdjęło ok. 30 generałów.
– Oczekuję przejrzystej polityki kadrowej w wojsku – mówił Andrzej Duda w czasie odprawy. W obecności ministra Macierewicza stwierdził, że ma nadzieję, że wszelkie ewentualne wątpliwości kadrowe – jeśli powstaną – będą rozwiązywane normalną drogą, „a nie dymisji, o których mówi się oficjalnie – w mediach". – Ci, którzy te dymisje składają, mówią, że są to dymisje z powodów osobistych. Natomiast w kuluarach niejednokrotnie podają zupełnie inne powody – mówił.
– Trzeba mieć taką odwagę cywilną, żeby rozumieć swoją rolę, a po drugie, żeby mówić prawdę. I ja tej prawdy oczekuję, choćby to była prawda najtrudniejsza – tłumaczył. I dodał: – Żołnierze nie są politykami. Dymisje składają z przyczyn politycznych – politycy. Żołnierze są od dowodzenia armią, są również od zgłaszania swoich sugestii. Natomiast polityka kadrowa musi być prowadzona w sposób odpowiedzialny, w sposób planowy, w sposób zrozumiały dla kadry, żeby budowała ona morale polskiej armii, a nie osłabiała – zaznaczył prezydent Duda.
Czy takie sformułowania można interpretować jako przytyk wobec Macierewicza? – Nie, bardziej jako krytykę działań generałów. Prezydent poddał się retoryce Macierewicza, że odchodzili generałowie Platformy. Rzeczywistym powodem rozczarowania żołnierzy nie była polityka, ale ich niemożność dogadania się z ministrem – uważa Tomasz Siemoniak, były wicepremier i szef resortu obrony w rządzie PO–PSL. Jego zdaniem prezydent w czasie odprawy stracił szansę, aby stanąć po stronie wojska.