W środę Sebastian Banasiak wezwał karetkę do pijanego mężczyzny, który dławił się wymiocinami. Telefon alarmowy odebrała dyspozytorka, która po wywiadzie, przełączyła mężczyznę do dyspozytora z Kalisza. Pracownik pogotowia zaczął zadawać mężczyźnie ponownie pytania dotyczące zgłoszenia. 

Mężczyzna zirytowany sytuacją powiedział dyspozytorowi: "Człowiek umrze, a my będziemy sobie wywiady robić". Po tych słowach usłyszał od pracownika pogotowia: "No to umrze. Każdy umrze, panie". 15 minut po wykonanym telefonie do mężczyzny dojechała karetka pogotowia. Lekarz stwierdził zgon.

W sprawie zdarzenia komisję powołał dyrektor Wojewódzkiego Zespolonego Szpitala w Kaliszu. - Komisja ustaliła, że wypowiedź i zachowanie dyspozytora było naganne. W związku z tym dyspozytor został zawieszony w wykonywaniu czynności służbowych, do czasu wyjaśnienia wszelkich okoliczności sprawy przez prokuraturę - powiedział w rozmowie z TVN24 Paweł Gawroński, rzecznik kaliskiego szpitala.

Maciej Meler z Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wlkp poinformował, że w sprawie dyspozytora prowadzonej jest śledztwo. - Chodzi o nieumyślne spowodowanie śmierci człowieka oraz o narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia przez osobę, na której ciąży obowiązek opieki, za co grozi do 5 lat więzienia - powiedział.

Więcej: TVN24