Ferdinando De Giorgi, następca Stephane'a Antigi, ma 55 lat, a na koncie, jeszcze jako zawodnik, trzy tytuły mistrza świata z reprezentacją Włoch, w której był rozgrywającym.
O tym, że jako trener też potrafi wygrywać, przekonał polskich kibiców siatkówki już w pierwszym sezonie pracy w Kędzierzynie-Koźlu, zdobywając z Zaksą, gdzie zastąpił Sebastiana Świderskiego, mistrzostwo Polski.
Zmiana warty na stanowisku selekcjonera naszej reprezentacji przewidywana była już podczas igrzysk w Rio de Janeiro, gdy Polacy przegrali ćwierćfinałowy mecz z Amerykanami i odpadli z olimpijskiego turnieju. Stephane Antiga próbował się później jeszcze bronić w rozmowach z działaczami PZPS, ale decyzje o rozpisaniu konkursu na jego następcę zapadły szybko. Zgłosiło się 16 kandydatów, w tym poprzedni trenerzy naszej narodowej drużyny, Daniel Castellani i Andrea Anastasi. W tym gronie był też De Giorgi. Sześć lat temu, gdy zwolniono Castellaniego, wziął udział w podobnym konkursie, ale wtedy wybrano jego rodaka, Anastasiego.
Tym razem to on był górą, ale w pewnym momencie bardzo mocno stały akcje Argentyńczyka Marcelo Mendeza. 52 letni trener brazylijskiego Cada Cruzeiro, z którą trzykrotnie zdobywał klubowe mistrzostwo świata, do końca, drogą e-mailową, negocjował warunki kontraktu. Ale jak widać, nie doszedł z władzami Polskiego Związku Piłki Siatkowej do porozumienia i wypadł z gry. Był związany umową z brazylijskim zespołem, co było nie do pogodzenia z regułami konkursu.
Swoich zwolenników miał też Bułgar Radostin Stojczew. Podobnie jak De Giorgi kojarzony jest z siatkówką klubową, szczególnie z włoskim Itasem Diatec Trentino, z którym aż czterokrotnie zdobywał tytuł najlepszej drużyny świata. Bułgar w odróżnieniu od naszego nowego selekcjonera pracował już wcześniej z reprezentacją. Jego przygoda z kadrą Bułgarii trwała jednak krótko. Skonfliktowany z federacją szybko zrezygnował z funkcji.