Oprócz Polaków zagrają tam Francuzi, Rosjanie, Amerykanie, Brazylijczycy i Serbowie. Na ostatniej prostej rywalizację z Polakami przegrali Włosi, bliscy szczęścia byli też Kanadyjczycy prowadzeni przez Stephane'a Antigę.
Turniej w Melbourne, ostatni przystanek w drodze do Lille, Polacy zaczęli od wygranej z Argentyną 3:0, by następnego dnia ulec Brazylii 1:3, po meczu, który był do wygrania. Mistrzowie olimpijscy z Rio de Janeiro nie są jeszcze w najwyższej formie, oni podobnie jak Vital Heynen, belgijski szkoleniowiec naszych siatkarzy, szukają optymalnego składu na wrześniowe mistrzostwa świata.
W tej sytuacji o tym, czy Polacy wystąpią w Final Six, miał zadecydować kończący fazę interkontynentalną mecz z Australią. Nasi siatkarze potrzebowali dwóch wygranych setów i zrobili, co do nich należało. A nawet więcej, bo wygrali 3:0.
Heynen wprawdzie zapowiadał, że jeśli Polaków zabraknie w Lille, to nic się nie stanie, ale chyba chciał zdjąć tym trochę presji ze swych zawodników. Final Six to okazja, by zagrać kilka spotkań o znaczącą stawkę z klasowymi rywalami, kolejna szansa, by sprawdzić młodych graczy w rywalizacji z najlepszymi.
Belg, jeśli ma już w głowie optymalny skład reprezentacji Polski, to nie daje tego po sobie poznać. Dostają szanse nowi rozgrywający (Marcin Janusz i Marcin Komenda), wciąż sprawdza Bartosza Kurka, który ma czterech konkurentów i nikt nie wie, czy tę walkę zakończy zwycięsko, bo na razie lepsze wrażenie pozostawili Dawid Konarski i Łukasz Kaczmarek, a są jeszcze leworęczny Maciej Muzaj i Damian Schulz.