Ostatni turniej kwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich przybliża Polaków do Brazylii. Po zwycięstwach nad Kanadą i Francją wczoraj nie dali szans gospodarzom. Czasy, kiedy Japończycy zdobywali medale najważniejszych imprez, dawno minęły, ale przed swoją publicznością wciąż potrafią sprawić kłopoty najlepszym.
Na drużynę Stephane'a Antigi nie znaleźli jednak recepty. Nasi siatkarze stłamsili ich blokiem i wykończyli potężnym atakiem. 11 punktowych bloków, przy zaledwie dwóch Japończyków i 65 procent skuteczności w ataku, to odpowiedź na pytanie, jak do tego doszło.
Tym razem w wyjściowym składzie zabrakło środkowego Mateusza Bieńka, którego zastąpił Marcin Możdżonek. Antiga wiedział, co robi, bo mierzący 212 cm środkowy zagrał znakomicie, zdobył najwięcej (13) punktów. W meczu z Francją, kiedy znalazł się na boisku, zmieniając Bieńka, też był jednym z najlepszych w polskim zespole.
Poprzednie spotkania kończyły się tie-breakami, ten nie dostarczył aż takich emocji.
Gospodarze walczyli ambitnie, mieli okresy dobrej gry, ale popełniali też zbyt dużo błędów. Pierwszego seta przegrali do 22, drugiego do 16, nie mając wiele do powiedzenia (choć prowadzili 8:5), jedynie w trzecim doprowadzili u polskich kibiców obecnych na widowni w Tokio do szybszego bicia serca. W pewnym momencie byli już bliscy remisu (21:22), ale na odrobinie strachu się skończyło. Kurek, który od nowego sezonu będzie grał w lidze japońskiej, kilka minut później zakończył spotkanie efektownym atakiem.