Broniący tytułu Francuzi od początku turnieju grali w katowickiej hali i sprawili tam swoim kibicom przykrą niespodziankę. Nie sprostali Belgom (2:3), skończyli rywalizację grupową na drugiej pozycji i musieli wystąpić w barażu. Czesi w grupie "szczecińskiej" zajęli trzecie miejsce, za Niemcami i Włochami.
Przed turniejem "Trójkolorowi" byli wymieniani jako główny faworyt do złotego medalu. Ich szkoleniowiec Laurent Tillie przestrzegał przed nadmiernym optymizmem. Podkreślał, że trudniej jest obronić trofeum, niż je zdobyć, zwracał uwagę na kontuzje Earvina Ngapetha i swojego syna Kevina. Okazało się, że miał rację.
Ngapeth wystąpił w dwóch wygranych meczach grupowych, wchodząc na parkiet w sytuacjach kryzysowych.
W środowy wieczór najwyraźniej miał odgrywać kluczową rolę, bo wyszedł w pierwszej szóstce, ale to nie był jego dzień. Obecni w hali francuscy kibice mogli się czuć rozczarowani. Ich ulubieńcom ciężko szło zdobywanie punktów, mylili się i przegrali pierwszego seta do 21.
- Co tu się dzieje? – komentował spiker przy piłce setowej. Mistrzowie Europy zmobilizowali się w drugiej części i wygrali ją w takim samym stosunku. W kolejnej odsłonie sprawiający wrażenie znacznie od rywali swobodniejszych Czesi zagrali dokładniej, w ataku stosowali skutecznie metodę „blok – aut”, ofiarnie bronili i objęli prowadzenie w meczu stawiając rywali w bardzo trudnej sytuacji.