Środowy wyrok Sądu Najwyższego opisał serwis internetowy Lex.pl. Generalna Inspekcja Transportu Drogowego wysłała do sędziego Tomasza L. pismo, w którym pytała, czy był kierowcą auta, które przekroczyło dozwoloną prędkość o 14 km. Sędzia odpowiedział, że nie popełnił wykroczenia, nie prowadził auta, ani też nikomu swojego samochodu nie pożyczył.

Rzecznik dyscyplinarny zarzucił sędziemu złamanie zasad etyki, w tym zachowania niezgodnego z godnością sprawowanego urzędu.

Sąd dyscyplinarny I instancji (Sąd Apelacyjny w Poznaniu) uznał winę sędziego, i ukarał go upomnieniem, uzasadniając, że osoba, która na co dzień wymierza sprawiedliwość powinna być prawdomówna.

Inaczej zachowanie sędziego ocenił w środę Sąd Najwyższy (sygn. akt SNO 51/16), który wyjaśnił, że prawo do obrony oznacza, że nikt nie musi przyznawać się, że popełnił określony czyn i przedstawiać dowody, że doszło do wykroczenia.

SN wskazał, iż co prawda prawo do obrony może być ograniczone w stosunku do sędziów - dla ochrony urzędu, ale jak jednocześnie zaznaczono sędzia nie musi jednak przyznawać się do wykroczenia, dlatego nie można czynić mu zarzutów dyscyplinarnych.