Sędziowie na próbę – tak nazywa się asesorów. Przychodzą do sądu orzekać, a po czterech latach mają szansę zostać pełnoprawnymi sędziami. I to bez konkursu. Jest tylko jeden warunek – przebieg ich służby nie może budzić zastrzeżeń. Jeśli tak będzie, ich kandydatury są przedstawiane prezydentowi przez Krajową Radę Sądownictwa.
Asesorów wyłączono od orzekania w niektórych sprawach z uwagi na ich trudność. W postępowaniu przygotowawczym nie mogą decydować o tymczasowym aresztowaniu wobec zatrzymanego przekazanego do dyspozycji sądu z wnioskiem o zastosowanie takiego środka. Nie wolno im też rozpoznawać zażaleń na postanowienia policji lub prokuratury o odmowie wszczęcia postępowania, o jego umorzeniu i wpisaniu sprawy do rejestru przestępstw. Nie mogą także rozstrzygać spraw z zakresu prawa rodzinnego i opiekuńczego.
Podstawową drogą dojścia do służby sędziowskiej jest trwająca 36 miesięcy aplikacja odbywana w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury. Każdy aplikant, który zda egzamin, jest uprawniony do wyboru jednego z wolnych stanowisk asesorskich. Im lepiej zda, tym ma wyższą pozycję na liście rankingowej i więcej sądów do wyboru.
Asesorów sądowych mianuje minister sprawiedliwości, który przedstawia Krajowej Radzie Sądownictwa ich wykaz. Rada zaś może nie zgodzić się na powierzenie asesorowi prawa do wykonywania obowiązków sędziego. Motywy takiej odmowy musi jednak podać na piśmie, a sama odmowa może zostać poddana kontroli Sądu Najwyższego.
Na aplikację sędziowską trafia co roku kilkadziesiąt osób. W 2009 r. (to najstarszy rocznik) było 75 aplikantów, aplikację ukończyło 66 osób, na stanowisko sędziego kandydowało 51, KRS postanowiła przedstawić prezydentowi 19 kandydatów, dotychczas prezydent wręczył nominacje 13 absolwentom KSSiP. W 2011 r. aplikantów było 105, w 2015 – tylko 60.