O zbadanie tej kwestii wystąpili do TK w lipcu posłowie PiS, prosząc o stwierdzenie, że niekonstytucyjna jest interpretacja procedury cywilnej, która pozwalałaby badać sądom cywilnym prawidłowość powołania przez prezydenta prezesa TK, w tym wypadku Julii Przyłębskiej.
Poseł Arkadiusz Mularczyk, jeden z ich reprezentantów, nie krył, że wniosek do TK był pokłosiem wcześniejszego zaangażowania się sądu cywilnego w badanie tej kwestii i zwrócenia się do Sądu Najwyższego z pytaniem, którym SN ma się zająć w najbliższy wtorek.
We wniosku do TK posłowie PiS zaskarżyli kilka przepisów kodeksu postępowania cywilnego, przede wszystkim art. 1, który określa, co jest sprawą cywilną i czym się zajmują sądy cywilne. Zgodnie z tym przepisem sprawami cywilnymi są sprawy ze stosunków z zakresu prawa cywilnego, rodzinnego i opiekuńczego, prawa pracy i ubezpieczeń społecznych oraz inne wyraźnie wskazane przez przepisy.
Wnioskodawcy, a następnie prokurator generalny oraz Sejm, wnieśli o uznanie niekonstytucyjności tych przepisów w rozumieniu, w jakim dopuszczałyby możliwość oceny prawidłowości procesu wyboru sędziego, wiceprezesa i wreszcie prezesa Trybunału Konstytucyjnego, gdyż w ich ocenie byłoby to sprzeczne z kilkoma przepisami konstytucji, w szczególności art. 10 – o podziale i równowadze trzech władz państwa.
We wtorek z kolei ma się odbyć rozprawa (ale już wcześniej wyznaczona) przed Sądem Najwyższym poświęcona właśnie zagadnieniu kompetencji sądów powszechnych (cywilnych) do oceny umocowania osoby powołanej na wolne stanowisko prezesa Trybunału Konstytucyjnego przez prezydenta, gdy pojawią się wątpliwości co prawidłowości wyboru w trakcie sprawy cywilnej.