W czwartek upłynął termin, w którym kluby parlamentarne mogły zgłaszać kandydatów do Trybunału Konstytucyjnego na miejsce zmarłego w lipcu sędziego Lecha Morawskiego, ale tylko PiS zgłosił Justyna Piskorskiego.
Sędziego TK wybiera Sejm większością głosów, zatem wynik jest do przewidzenia. Do objęcia przez niego stanowiska wymagane będzie jedynie zaprzysiężenie go przez prezydenta.
PiS od czas najgorętszego spory wymienił już kilku sędziów i ma w TK większość, skąd więc odświeżenie sporu?
Odpowiedzią może być wypowiedź Borysa Budki, wiceprzewodniczącego PO, który informując, że Platforma nie zgłosi swojego kandydata, wyjaśnił, że nie ma wolnego miejsca w TK, ponieważ prof. Morawski nie był sędzią Trybunału, gdyż niezgodnie z konstytucją został zaprzysiężony przez prezydenta.
Sędzia ten został wybrany z rekomendacji PiS w grudniu 2015 r., ale ówczesny prezes Trybunału Andrzej Rzepliński przez ponad rok nie dopuszczał go do orzekania, powołując się na fakt wyboru pod koniec poprzedniej kadencji na zwalniane stanowiska trzech sędziów z rekomendacji PO: Romana Hausera, Andrzeja Jakubeckiego i Krzysztofa Ślebzaka, oraz wyrok TK z grudnia 2015 r., który zakwestionował tylko podstawę prawną ówczesnego wyboru dwóch sędziów „na zapas", a nie zakwestionował podstawy wyboru owej trójki.