No właśnie, a kradzieże zdarzają się też wśród policjantów, strażaków, lekarzy itd. To jednak tylko jedna strona medalu. Druga to potrzeba przeanalizowania każdego przypadku indywidualnie, spojrzenia na człowieka nie przez pryzmat urzędu, który sprawuje. Czy to np. kleptomania, czyli choroba, czy też kradzież ma na celu wzbogacenie się. Przypadki sędziów, o których słyszeliśmy, to nie są kradzieże milionów złotych czy dolarów. Chorzy na kleptomanię kradną, bo nie mogą się powstrzymać. Przez chwilę czują się dobrze, bo działa adrenalina, a potem zaczynają mieć wyrzuty sumienia. Po wszystkim najczęściej wyrzucają skradzione rzeczy.
To trochę dziwne, że akurat teraz, podczas konfliktu z ministrem sprawiedliwości, wychodzą na jaw takie rzeczy. Przez lata nie było o nich słychać.
Aspekt społeczny należy rozłożyć szerzej. W walce politycznej jedni na drugich chętnie wypuszczają media. Jeżeli uznamy, że sędziowie są dziś napiętnowani, to albo staniemy po ich stronie i będziemy im współczuć i ich bronić, albo po stronie przeciwnej.
Czyli nie ma nic dziwnego w tym, że to właśnie teraz na jaw wychodzą takie rzeczy?
To nie ma z tym nic wspólnego. Istotne jest jednak, że ludzie są dzisiaj coraz bardziej odważni. Spójrzmy np. na głośną sprawę Igora Stachowiaka. Interwencję policji nagrywało wówczas kilka osób. Zwykli ludzie przestali się już bać interweniować w sprawach, które dotyczą istotnych grup zawodowych, np. właśnie sędziów czy lekarzy, adwokatów, policjantów itd. To również może być powód, dla którego takie sprawy wychodzą na jaw.
Słychać, że badania, w tym psychologiczne, jakie przechodzą sędziowie przed objęciem urzędu, nie wystarczają. Są propozycje, by je rozbudować i przeprowadzać częściej, np. co kilka lat.