Dokonało się. Ustawy sądowe zostały ogłoszone w Dzienniku Ustaw. I karuzela rusza. Rusza bardzo szybko, bo przepisy dotyczące wyboru Krajowej Rady Sądownictwa wchodzą w życie już dzień po opublikowaniu. Trzy dni później marszałek Sejmu obwieszcza w Monitorze Polskim rozpoczęcie procedury zgłaszania kandydatów, która ma trwać 21 dni. Czyli pod koniec stycznia listy kandydatów będą zamknięte. Cała procedura wyłaniania nowej KRS ma się skończyć w ciągu trzech miesięcy, czyli najpóźniej do 2 kwietnia. I będzie po wszystkim.
Kwestią do rozstrzygnięcia w najbliższym czasie jest, jak się zachować, gdy tryb wyboru członków KRS został określony w sposób budzący poważne wątpliwości konstytucyjne. Co prawda, konstytucja nie określa wprost, kto wybiera sędziów do KRS, co daje możliwość różnorakich interpretacji, jednak dominująca wykładnia celowościowa, systemowa i historyczna prowadzi do wniosku, że wyboru powinni dokonywać sędziowie.
Gaśnie zbiorowo czy indywidualnie
Do oczywistego złamania konstytucji może zaś prowadzić przepis przejściowy, wygaszający kadencje dotychczasowych sędziów w KRS dzień przed objęciem funkcji przez nowych członków. Czteroletnia kadencja członków KRS jest bowiem jednoznacznie określona w art. 187 ust. 3 konstytucji, wobec czego jej skrócenie na mocy ustawy zwykłej jest bezskuteczne.
Jest co prawda kwestią sporną, czy powinna być liczona łącznie dla wszystkich wybranych sędziów (jak np. senatorów), czy też indywidualnie dla każdego z nich (jak np. sędziów Trybunału Konstytucyjnego). Dotychczasowa ustawa tego nie przesądzała, Konstytucja tym bardziej nie. A praktyka była zróżnicowana. Początkowo kadencję liczono łącznie i sędzia wstępujący do KRS pełnił swą funkcję tylko do zakończenia kadencji wszystkich pozostałych. Zmieniło się to na mocy uchwały KRS z 2002 r., która wprowadziła zasadę indywidualnego liczenia kadencji każdego sędziego. I gdy w 2004 r., w połowie kadencji, członkiem Rady został sędzia Roman Kęska, nie skończył on kadencji wraz z innymi w 2006 r., lecz trwała ona pełne cztery lata, do 2008 r. I tak jest do dziś.
Odmienną koncepcję przyjął Trybunał Konstytucyjny w wyroku z 21 czerwca 2017 r. (K 5/17), kwestionując indywidualne liczenie kadencji KRS. Niestety, rozstrzygnięcie to nie tylko nie rozwiązało sprawy, ale jeszcze ją zagmatwało. W składzie TK zasiadły bowiem dwie osoby, które nie są uprawnione do orzekania, tzw. dublerzy. W rezultacie nie wiadomo, czy mamy do czynienia z wyrokiem, czy też jedynie z opinią trzech sędziów i dwóch profesorów „przy kawie i ciasteczkach".