Ponad czterech na dziesięciu menedżerów, którzy po zwolnieniu z pracy szukali nowego zajęcia, przyznaje w badaniu firmy doradczej Lee Hecht Harrison DBM (LHH DBM), że proces poszukiwań okazał się trudniejszy, niż się spodziewali. Najczęściej wskazują na problemy z dostępnością ofert pracy na interesujące ich stanowiska, ale narzekają również na headhunterów, którzy wcale się nie biją o tracących pracę menedżerów.
Paweł Gniazdowski, szef LHH DBM (która specjalizuje się w usługach outplacementu, czyli wsparcia dla zwalnianych pracowników) ocenia, że lansowany w mediach tzw. rynek pracownika nie dotyczy menedżerów wyższego szczebla. Wprawdzie sytuacja jest dzisiaj znacznie lepsza niż trzy–cztery lata temu, ale liczba stanowisk dla dyrektorów i prezesów raczej nie rośnie.
Chociaż niemal połowa uczestników badania znalazła nowe miejsce pracy w ciągu pół roku, to zdaniem ekspertów firmy, większość zwalnianych menedżerów powinna się nastawić na roczne poszukiwania – od momentu rozmowy rozstaniowej. Warto więc zawczasu wynegocjować pakiet pożegnalny, w tym bonus, który najczęściej wynosi 4–6-krotność miesięcznego wynagrodzenia, a który pomaga przetrwać okres bez pracy.
Zdaniem eksperta LHH DBM najłatwiej jest o nią menedżerom średniego szczebla o profilu technicznym, czyli inżynierom, oraz menedżerom sprzedaży. Najtrudniej jest z kolei o stanowiska w zarządach i na poziomie tuż poniżej zarządów. Obecny boom gospodarczy polega raczej na poszerzaniu działalności firm niż tworzeniu nowych spółek, gdzie powstają nowe stanowiska. Wyjątkiem jest sektor nowoczesnych usług dla biznesu (centra SSC/BPO/IT) – twierdzi Gniazdowski.