Postępowanie dowodowe zaczyna się od rozpoznania wniosków dowodowych
Konstytucyjne prawo do sądu określane też jako prawo do rzetelnego procesu (art. 45 Konstytucji RP) można właśnie rozumieć jako prawo do przedstawiania twierdzeń i wniosków o dowodach. Tymczasem w kodeksie postępowania cywilnego ustawodawca z tego prawa zrobił obowiązek (art. 3 k.p.c.), mieszając go jeszcze z nieuregulowanymi w kodeksie dobrymi obyczajami i prawdą. Zapewne takie rozumienie problemu jest pozostałością minionej słusznie wiary w prawdę obiektywną. Wiary zbudowanej na złudzeniach, że strony dążą nie do wygranej z przeciwnikiem, ale do wszechstronnego wyjaśnienia sprawy i jej okoliczności (zwanej prawdą).
Miarą rzetelności procesu jest więc stopień swobody dowodowej. Przecież ograniczenia w składaniu dowodów przekładają się na wynik sprawy, czyli decydują o skuteczności ochrony praw i interesów zainteresowanych podmiotów. Nie można jednak wyobrazić sobie, że przedstawianie dowodów miałoby się odbywać bez żadnych ograniczeń. Brak ograniczeń w przedstawianiu wniosków procesowych i dowodowych może być zaproszeniem do obstrukcji procesowej i przenoszenia sporów na manowce. Zadaniem sądu jest niedopuszczenie do takiej sytuacji (art. 6 k.p.c.).
Ograniczenia swobody dowodowej w kodeksie postępowania cywilnego
Przedmiot i ocenę dowodów regulują przepisy art. 227–234 k.p.c. Już w pierwszym przepisie tego rozdziału (art. 227 k.p.c.) znajdziemy zasadę merytorycznego związku ze sprawą. Dowody ze sprawą niezwiązane sąd powinien oddalać jako bezzasadne. Jak jednak rozumieć użyte w przepisie sformułowanie: „mające dla rozstrzygnięcia sprawy istotne znaczenie"? O to toczył się spór w niejednym procesie! Bo jest to wymóg kwalifikowany – nie wystarczy, że dowód ma znaczenie w sprawie, ale to znaczenie ma być „istotne" pod rygorem pominięcia dowodu. Można wskazać, że podstawową relacją uzasadniającą związek postulowanego dowodu ze sprawą jest relacja przyczyny i skutku. A dowód może (chociaż nie musi) pokazać, że w ogóle istnieje taka relacja oraz jej elementy, oraz że zachodzi między nimi badana relacja.
Takie są spostrzeżenia ogólne, ale ich konfrontacja z praktyką mocno komplikuje sprawę. Albowiem o tym, czy dowód ma znaczenie dla sprawy i czy jest ono istotne, dowiedzieć się można zazwyczaj po jego przeprowadzeniu. Dlatego słusznie czynią sądy, nie przesądzając o znaczeniu dowodu dla sprawy i nie eksponując, czy jest to znaczenie istotne – dopuszczają dowody także wówczas, gdy może to budzić wątpliwości. Takie postępowanie prowadzić będzie także do wyników postępowania dowodowego w postaci negacji – że nie ma wskazywanych przez wnioskodawcę faktów, okoliczności lub przesłanek.
Świadomość, że skutkiem dowodzenia może być negacja, staje w niejakiej sprzeczności z literalnym brzmieniem art. 227 k.p.c. Nie będzie sprzeczności, jeżeli za fakt dowodowy uznamy zarówno okoliczności istniejące, jak i brak takich okoliczności (wymaganych do wykazania roszczenia, o które spór się toczy). To samo odnieść można do innych przesłanek wymagających dowodu – postępowanie musi udzielić odpowiedzi, czy one istnieją, czy nie istnieją. Wydaje się więc, że za przedmiot dowodu uważać należy samo w sobie twierdzenie strony, a spełnienie wymagań określonych w art. 227 k.p.c. trzeba odnosić do twierdzeń wymagających dowodu.